JULEK W PODRÓŻY
Z weekendową wizytą w Przywidzu
Zawędrowałem do miejsca w Polsce, gdzie oficjalnie używa się dwóch języków Odkrywanie Polski jest niesamowite!! Dlaczego? Bo bez względu, gdzie bym się nie wybrał, jakiego regionu nie odwiedził, ciągle mi mało. Mam niedosyt piękna w jakim przyszło mi żyć. Polska ma wszystko. Morze, góry, jeziora, połoniny, lasy, łąki, pory roku, które zachwycają. Jasne, egzotyka mnie tez kręci – taka Tajlandia, Kuba, Dubaj. Ale to na chwilkę. A gdy wracam do Domu, koła samolotu dotykają pasa startowego, słyszę komunikat: Witamy w Warszawie na lotnisku imienia F. Chopina Po prostu się wzruszam i czuję, że to jest moje miejsce na ziemi. Ten widok już poznaliście W ramach szczegółowego poznawania piękna kraju, wziąłem na tapetę tym razem Kaszuby (a przynajmniej ich fragment). Polska północna jest dla mnie teraz bardziej osiągalna, więc trzeba korzystać. Obudziłem się i przywitał mnie widok jakiego daremnie szukać w wielkim mieście. Tafle jezior, gdzieś dumnie na pierwszy plan wpycha się ceglany kościół a po lewej, cały w bieli, skromnie prezentuje się pałac (Zielona Brama). Tego się nie spodziewałem Mam jeden dzień i chcę go maksymalnie wykorzystać. Zaczynam od wyprawy do Kartuz – stolicy Kaszub. A raczej jednej ze stolic, bo mówią tutaj, że to do końca nigdy nie zostało ustalone. Słyszę dziwną mowę i gęba mi się śmieje. Teraz dopiero czuję charakter tego miejsca. Tłumacz potrzebny od zaraz W Kartuzach znajduję się dawny kościół zakony Kartuzów z 1383-1405 roku (obecnie kolegiata WNMP), ale powszechnie mówi się o tym miejscu klasztor z dachem w kształcie trumny (symbolika ma przywoływać o przemijalności życia) Sami oceńcie ile w tym prawdy: kolegiata WNMP Dalej kieruję się do rynku, gdzie centralnie pręży się kościół pw. Św. Kazimierza. Sam układ i położenie świątyni jest bardzo charakterystyczny dla miast w których mieszkali luteranie. Kościół pw. Św. Kazimierz Niska zabudowa kamienic, wąskie uliczki, każde spojrzenie powoduje zachwyt w mych oczach. Jedynym minusem dla mnie jest ilość banków (jak na tak małą miejscowość to lekka przesada). Centrum Kartuz Kolejny punkt mojej całodziennej wycieczki to spacer po Przywidzu. Spacer urozmaica mi opowieściami mój kolega, który stąd pochodzi i wiedzę zdobył z opowiadań swojego dziadka, który z kolei pamiętał dość dokładnie co i gdzie się mieściło. Widoki zapierające dech Mówię Wam, nie ma lepszego przewodnika. Dzięki temu spacer po okolicy zamienia się trochę w podróż w czasie. (Najlepsze są właśnie takie historyjki przekazywane z ust do ust, przez mieszkańców danego miejsca, człowiek czuję prawdę i duszę miejsca w którym jest). Aż gęba sama się cieszy Tutaj był sklep kolonialny, kino, tutaj pałac, w tym budynku mieszkał dziadek, tam w niskiej zabudowie był ośrodek zdrowia, tu szkoła, tam domek rybaka. Uff czasy, kiedy mieszkali tutaj Niemcy, narzuciły niezłą infrastrukturę i jak słyszę nieźle byli zorganizowani w życiu codziennym. Widok na całą okolice – aż chce się tutaj wracać Dziś pozostało tylko wspomnienie, ale i tak jestem zaskoczony pięknem jakie tutaj mieszkańcy utrzymali i dodatkowo widać, że bardzo o to miejsce dbają. Przywidz Miałem okazję posmakować i odczuć tutejszej gościnności, która od razu przywołała mi wspomnienia z mojego rodzinnego domu i panującego w nim ducha życzliwości, troski i ciepła jakim obdarzają Cię gospodarze. Spacer po pięknej okolicy Na deser mojej wizyty, zostałem zaproszony na wizytę w Lawendowej osadzie – miejscu, które w klimatyczny sposób połączyło komfort, tradycję i zabawę. Basia i Bartek, właściciele osady, oddają swoim gościom namiastkę marzeń tego co region oferuje, czyli otaczającej nas przyrody, smaków oryginalnych regionalnych przysmaków jak mozzarella z kozieradką, lawendą czy czarnuszką – niebo w gębie, albo nalewka z lawendy czy pigwy – smaki jakich ciężko szukać w mieście. Przywidz Człowiek po prostu odlatuje a gęba mu się cieszy, bo właśnie wtedy czuć fun z pobytu w tym regionie. Największą atrakcją dla mnie była nocna kąpiel w jacuzzi (wmontowanym w drewnianej bali) na otwartym polu, tuż przy lasie i pod niebem usłanym milionem gwiazd. Unosząca się para z gorącej wody dopełnił obrazka niesamowitości tej atrakcji. I to wspomnienie pozostanie długo w mej pamięci. Przywidz – cisza, spokój i moje myśli Już teraz wiem, że ta wizyta była zdecydowanie za krótka i będę chciał wrócić tu na troszkę dłużej, aby móc dalej odkrywać ten piękny region. Gdzieś na Kaszubach