idziemy dalej

Pawilon Kulturalny zaprasza

Już jutro w Pawilonie Kulturalnym (Warszawa, Sady Żoliborskie 4) o godzinie 18:00 rozpocznie się spotkanie z cyklu „Ciekawi ludzie – ciekawe miejsca”, tym razem w całości poświęcone Argentynie. Będzie można skosztować argentyńskiego wina, posłuchać doskonałej muzyki, podziwiać mistrzów tanga w akcji oraz zobaczyć nasze zdjęcia z zeszłorocznej wyprawy. Serdecznie zapraszamy.

TROPIMY PRZYGODY

Z wizytą na… Starym Cmentarzu Żydowskim we Wrocławiu

Słońce delikatnie chowa się za drzewami, a marcowy, wciąż mroźny wiatr chłodzi dłonie utrudniając zrobienie zdjęcia. Zapomniałam rękawiczek, bo przecież już prawie wiosna. Ale nie rezygnuję, robię kolejne zdjęcia, pamiętając o tym, gdzie jestem. Kiedy mijaliśmy bramę wejściową, pracownik widząc torbę fotograficzną...

Dobas

Widzimy się w Łodzi

Właśnie rozpoczynają się Targi Film Video Foto 2015! Dziś dzień dla profesjonalistów – zaś piątek i sobota są otwarte dla wszystkich chętnych. Podobnie jak w zeszłym roku będę miał przyjemność poprowadzić kilka spotkań. Czwartek 13.00 - „Podróże bez lustra” - Czyli dlaczego zdecydowanie preferuję bezlusterkowce i jakie ciekawe funkcje oferują Olympusy OM-D 14.30 - Filtry Hoya w fotografii podróżniczej – jakie filtry zabrać na wyjazd? Omówienie zagadnień na przykładach fotografii z podróży.  15.30 – Filtry Hoya w fotografii podróżniczej – czy można w dzisiejszych czasach zastąpić filtry obróbką zdjęcia?  Piątek 12.00 - Filtry Hoya w fotografii podróżniczej – jakie filtry zabrać na wyjazd? Omówienie zagadnień na przykładach fotografii z podróży.  13.30 - „Podróże bez lustra” - Czyli dlaczego zdecydowanie preferuję bezlusterkowce i jakie ciekawe funkcje oferują Olympusy OM-D 15.30 – Filtry Hoya w fotografii podróżniczej – czy można w dzisiejszych czasach zastąpić filtry obróbką zdjęcia?  Sobota 11.00 - „Podróże bez lustra” - Czyli dlaczego zdecydowanie preferuję bezlusterkowce i jakie ciekawe funkcje oferują Olympusy OM-D 12.30 – Filtry Hoya w fotografii podróżniczej – jakie filtry zabrać na wyjazd? Omówienie zagadnień na przykładach fotografii z podróży. 13.00 - „Okiełznać kolory ” w ramach syklu Kolory pod kontrolą – Co wpływa na kolory w fotografii i gdzie zaczyna się proces panowania nad nimi?   14.30 – Filtry Hoya w fotografii podróżniczej – czy można w dzisiejszych czasach zastąpić filtr obróbką zdjęcia?      Więcej na temat samych targów TUTAJ Zaś relacja na żywo z imprezy prowadzi  Fotograficzny Program bez Nazwy Gdyby ktoś się wybierał – to do zobaczenia… The post Widzimy się w Łodzi appeared first on Marcin Dobas.

Wędrówki w Izraelu, albo pięć miejsc, dla których warto zrezygnować z Jerozolimy i wejść na szlak

Zależna w podróży

Wędrówki w Izraelu, albo pięć miejsc, dla których warto zrezygnować z Jerozolimy i wejść na szlak

BANITA

Gdańsk – biegowe impresje

Lubię być w drodze. Trafiać do nowych miejsc, zagłębiać się w ich atmosferę, odkrywać nieznane dotąd zakamarki, doświadczać i kosztować. Zwykle towarzyszy mi podekscytowanie. Bo mój mózg budzi się z letargu codzienności, ze znanych schematów. Odrywa się od miejsc mocno zakorzenionych w podświadomości, z czynności wykonywanych już automatycznie, bez zastanowienia, bez włączania uważności. Jest jednak miejsce dobrze mi znane, w którym świadomość mimo wszystko budzi się, a zmysły wyczulają się. To miejsce, za którym tęsknię nawet na końcu świata. Pierwszy kilometr. Tylko on jeden dzieli mnie od lasu. Nim jednak las, to jeszcze dwa przejścia dla pieszych, jedne tory, komisariat policji i mały parczek z ławkami letnią i wiosenną porą obsadzonymi przez dzielnicowych pijaczków. Zaraz obok zewnętrzna siłownia. Chyba postawili ją w zeszłym roku. Na drugim przejściu prawie nigdy nie czekam, samochody zatrzymują się, gdy tylko dostrzegają, że podbiegam. Bieganie jest modne już od dawna. Biegacz – rzecz święta. A potem już w górę ulubioną ulicą wzdłuż zabytkowych kamienic, z których – jestem pewna – każda kryje niesamowitą historię. Ja biegnę, a przez moją głowę biegnie każdorazowo ta sama myśl, że to idealne miejsce na zbrodnię i idealne na pisanie kryminałów. Drugi kilometr. Zabudowań już mniej. Jedna i druga mała kamieniczka i asfalt, ale nie taki gładki, po którym  z łatwością można sunąć na rolkach, ale chropowaty, naszpikowany dziurami niczym durszlak. Trzymam się miękkiego pobocza, usłanego igliwiem. Czuję jak ziemia miękko ugina się pod moimi stopami. I szeleszczę liśćmi jesiennymi, pozimowymi. Szeleści też czarny ptaszek, którego zawsze spotykam w tym samym miejscu. Dziwne. Trzeci kilometr. Biegnąc w górę zawsze przyglądam się bardziej lewej stronie, choć wydaje mi się, że tak naprawdę cały czas patrzę przed siebie. Skupiam się na oddechu, by był miarowy, by nie przyspieszyć za bardzo, by tętno było równe, by nie przekroczyć stu czterdziestu uderzeń na minutę. Biegnę więc powoli, co pozwala mi chłonąć każdy szczegół mijanego krajobrazu. Dostrzegam więc wiewiórkę, która chwyciła coś z ziemi i na mój widok czmychnęła na drzewo, pęknięcie na korze. Wyczuwam delikatny powiew wiosny. Nawet ją dostrzegam – w postaci pąków na gałęzi jednego z drzew. Czwarty kilometr. Wreszcie wkraczam w tę najbardziej ulubioną część trasy. Zostawiam za sobą zamknięty szlaban, mijam leśniczówkę, która każdorazowo przypomina mi o tym, że popełniłam błąd wybierając się na polonistykę. Trzeba było zostać leśniczym (leśniczką? A może leśniczówką?) i zabunkrować się gdzieś w środku lasu. Przede mną dwa kilometry pod górę, choć rozchodzi się tu kilka ścieżek i mogłabym wybrać którąkolwiek, na przykład tę bardziej płaską. Piąty kilometr. Uwielbiam to miejsce. Dokładnie to, w którym głos z endomondo informuje, że właśnie jestem na piątym kilometrze. Droga zaczyna się wić. Po prawej jest miejsce, które mogę fotografować tysiąc razy i tysiąc razy wyjdzie ono w niewyobrażalnie magiczny sposób. To tu na maleńki skrawek pomiędzy kilkoma drzewami padają promienie porannego słońca, sprawiając, że osiadła na trawie rosa zaczyna mienić się kolorami i oślepiać. Jakbym oglądała świat przez oszlifowany diament. Szósty kilometr. Szpaler drzew, a pośrodku ja. Aż do szczytu jestem zwykle sama. Potem dobiegam do miejsca, w którym przecina się wiele ścieżek, a na każdej z nich często ktoś biegnie, uprawia nordic-walking albo przejeżdża na rowerze. Kiwamy do siebie ręką, pozdrawiamy się. Niektórych widuję kilka razy w tygodniu, innych codziennie, czasem pojawi się ktoś nowy. Siódmy kilometr. Droga wskazuje kierunek. Wije się jak wstęga, a ja razem z nią. Ostatnie półtora kilometra, do zielonego szlabanu, który prowadzi już do głównej drogi, zwykle z rana zakorkowanej. Tu wolę włączyć muzykę. Dźwięki lasu na 7,5 kilometrze zostają zdławione przez hałas silników. Czasem jeszcze odbijam w bok i biegnę przez kolejne dwa, trzy kilometry. Czasem…nie dziś. Ósmy kilometr. Dopiero teraz zauważam, że w wielu miejscach leży jeszcze śnieg. Poczerniał już trochę, ale nadal jest, a to przecież już wiosna. Dziewiąty kilometr. Uśmiecha się i macha ręką. Rewanżuję się tym samym. Zwykle biegacze pozdrawiają biegaczy, a rowerzyści rowerzystów, ale z tym rowerzystą mijamy się codziennie już od kilku miesięcy. Nie straszna mu żadna pogoda. Czy wiatr, czy deszcz, czy temperatury bliżej minus dziesięciu. On zawsze jedzie. Ja zawsze biegnę. Dziesiąty kilometr. Późniejsza godzina i więcej osób na trasie. Zwykle oprócz rowerzysty w pomarańczowej czapce jest jeszcze biegacz, jedyny, którego jestem w stanie wyprzedzić. Biegam powoli, ze względu na kolana. On biega jeszcze wolniej. Wiosennie. Ma nowe okulary z pomarańczowymi szkiełkami. Takie lubię najbardziej. Świat wygląda w nich zdecydowanie pozytywniej. Jedenasty kilometr. Na rozstaju, na trzech różnych ścieżkach, w oddali mignęły mi sylwetki innych biegaczy. Każdy sam. Każdy w swoją stronę Dwunasty kilometr. Biegnij z nami, słyszę za plecami. Pięciu chłopaków mija mnie w żwawszym od mojego tempie. Po chwili skręcają w jedną z leśnych odnóg. Takie grupowe bieganie może i mogłoby być dopingujące, ale w grupie Las Oliwski zatarłby się w szczegółach. Trzynasty kilometr. Niebieski, fioletowy, różowy. Wyblakłe już trochę. Dachy zabawnych domków działkowych. Kolorowe trójkąty wyglądające jak trójkąciki serków Hochland, każdy o innym smaku. To tu wiosną i latem zapach lasu miesza się z zapachem grilla. Wiem, że grillowanie na węglu nie jest zdrowe, ale zazdroszczę im wtedy tych maleńkich działeczek w środku lasu. Tego, że je mają. Czternasty kilometr. Ostatnia prosta. przychodzi lekkie zmęczenie. Zmysły zaczynają tracić na ostrości. Powoli powracam do codziennego letargu. Usypiam uważność, chociaż wcale nie chcę. Piętnasty kilometr. Droga w dół. Kamienice. Morderstwo na poddaszu w tym budynku z wieżyczką. Jedno przejście, parczek. Trzy starsze panie ćwiczą na zewnętrznej siłowni. Zawsze o tej samej porze. Macham do nich. Drugie przejście dla pieszych, tory, komisariat i dom. Mam wrażenie, że znam każdy fragment mojej codziennej trasy, ale i tak zawsze mnie coś zaskakuje. Każdego dnia las wygląda inaczej, o każdej godzinie, o każdej porze roku. Potrafi zmienić się w ciągu tych kilku kilometrów, gdy biegnę w górę, a potem wracam tą samą, a jednak jakby inną drogą. Takie jest moje miejsce. Tak bardzo zmienne jak natura kobieca…jak ja. I to za nim tęsknię gdziekolwiek jestem. The post Gdańsk – biegowe impresje appeared first on .

Chongqing – Największe miasto świata

Republika Podróży

Chongqing – Największe miasto świata

// // // ]]> Zastanawialiście się kiedyś, które miasto jest największym miastem na świecie pod względem liczby mieszkańców? W Internecie pojawiają się często liczne rankingi i zestawienia, które prezentują klasyfikację najliczniejszych ośrodków miejskich jednak, rzadko kiedy kolejność miast występująca w zestawieniu pokrywa się ze sobą nawzajem. Często w rankingach największych miast na świecie króluje japońskie Tokio. Innym razem najliczniejszym miastem okazuje się być chiński Szanghaj czy indyjski Mombaj. Chongqing – największe miasto świata. Różnice w rankingu największych miast świata zdają się wynikać z dwóch czynników. Pierwszym jest na pewno metodologia policzenia ile osób w danym mieście mieszka. Pamiętajmy, że miasto z punktu ludzkiego nie jest tworem statycznym i wciąż zmienia się liczba jego mieszkańców. Część, pomijając fakt śmiertelności i narodzin, ludzi stale się przemieszczają. Mieszkają w pobliżu, ale pracują centrum itd. Dodatkowo w większości największych miast świata często występują tzw slumsy gdzie rachuba liczby ich mieszkańców jest znacznie utrudniona. Istotnym czynnikiem z punktu widzenia rankingu najludniejszego miasta świata jest jeszcze fakt dokąd liczymy, że dane miasto sięga. W uproszczeniu możemy liczyć mieszkańców w administracyjnym obszarze miasta lub w obszarze całej aglomeracji miejskiej. W zależności od przyjętego kryterium różnice mogą być znaczące. Na przykład w administracyjnych granicach Paryża mieszka lekko ponad 2 miliony mieszkańców. Całą aglomerację miasta szacuje się już na ponad 10 milinów. Interesującym faktem jest to, że najludniejszym państwie świata jakim są (jeszcze!) Chiny znajduje się wiele miast, które liczą po kilka milionów mieszkańców, a mało kto na świecie nawet o nich nie słyszał. Jednym z takich miast może być, uznawane przez część osób za największe miasto świata, Chongqing (Czongczing). Chongqing leży w środkowej części Chin. Jest to jedno z czterech tzw. miast wydzielonych czyli wielkich ośrodków zurbanizowanych. Miasto zostało wydzielone w 1997 roku. Jego powierzchnia jest porównywalna z powierzchnią Austrii! Miasto powstało w celu „odciążenia” demograficznego Szanghaju. Szybko jednak rozrosło się do monstrualnych rozmiarów. Według różnych szacunków miasto Chongqing (rozumiane jako aglomerację) zamieszkuje ponad 32 miliony ludzi! Istotnym czynnikiem jest również to, że ośrodek bardzo szybko się rozrasta i wciąż przybywa w nim mieszkańców. Polecam obejrzeć poniższy film: Chongqing – Największe miasto świata. W interesujący sposób ukazuje rozmach tej jednej z największych aglomeracji świata, a przy okazji przybliża mentalność i światopogląd jej mieszkańców. A czy Wy chcielibyście mieszkać w największym mieście na świecie?:) Źródło zdjęć:  http://www.chengduliving.com/chongqings-past-present-future/ http://www.yangtzeriver.org/tours/yangtzetour-from-chongqing.htm http://en.wikipedia.org/wiki/Chongqing http://magazyn-aow.pl/ciekawostki-chongqing/ Polecamy również:// // // ]]> Zobacz takżeRIO, I LOVE YOU – miłość jest wszędzie, ale niektóre historie zdarzają się tylko w Rio.Człowiek, który odwiedził wszystkie stolice państw Europy.Jedyna plantacja herbaty w Europie!Na Siedem Kontynentów. Notatnik Podróżnika.Jak wyjechać na wolontariat?Istnieją tylko dwa takie państwa na świecie!„Enter Pyongyang”. Pjongjang – inne oblicze Korei PółnocnejNajdłuższa granica świata.Najwyższy szczyt świata jest w Ekwadorze?

Włochy by Obserwatore

Z wizytą w rzymskim mieście. Pompeje

By http://obserwatore.euW latach szkolnych fascynowała mnie historia Imperium Rzymskiego. Wielka historia antycznego świata, wspaniałe budowle, rozmach i potęga. Ogromne wrażenie robiły na mnie opowieści o wspaniałym Rzymie, z zapałem rysowałam bite trakty rzymskie a opowieści o znakomitych świątyniach, amfiteatrach, forach, termach i super-postępowych instalacjach typu akwedukty. Dlatego każda wizyta znakomitych miejscach antycznej historii za każdym razem […]Czytaj oryginalny wpis: http://obserwatore.eu.

POSZLI-POJECHALI

Praga: 5 spojrzeń na sztukę uliczną i z ulicy widzianą

  Praga jest na mojej liście miast ze sztuką uliczną (w tym alternatywną) bardzo wysoko. W wielu miastach z kolorowym street artem (chociażby magiczne Valparaiso) jeszcze nie byłam, żeby twierdzić, że jest najlepsza. Ale z pewnością, dzięki, między innymi Davidowi Černemu, Czytaj dalej »

Gdzie wyjechać

Prambanan, indonezyjski konkurent Borobudur. Lepszy?

Prambanan, indonezyjski konkurent Borobudur. Lepszy?Do Yogyakarty jedzie się po to głównie, by zobaczyć dwa kompleksy świątynne, które znajdują się w pobliżu tego miasta. Pierwszy, to Borobudur, o którym już pisaliśmy (znajuje się nieco dalej niż Ten Drugi). A Ten Drugi to o zespół świątyń hinduistycznych  Prambanan w północno-wschodniej części miasta. Kompleks usytuowany jest właściwie na obrzeżach Yogyakarty (jakieś 17 km od […]

TROPIMY PRZYGODY

Londyn (trochę) wegetariański

Wypady na zachód Europy powinny być (i są) dużo łatwiejsze dla osób wege. Wybierając się w dalsze podróże najlepiej dobrze zapoznać się z bezmięsnymi daniami lokalnej kuchni. Z tymi krótszymi wyjazdami, zwłaszcza na zachód jest łatwiej, bo przecież wiadomo, że podobnie...

Dobas

Kalendarz National Geographic

W najnowszym styczniowym numerze magazynu National Geographic ukaże się kalendarz ze zdjęciami mojego autorstwa. Trzynaście fotografii wykonanych podczas ostatnich wojaży. Znajdą się tam fotografie z takich miejsc jak: Islandia, Nepal, Nowa Zelandia, Finlandia, Norwegia czy Maroko The post Kalendarz National Geographic appeared first on Marcin Dobas.

Co warto zobaczyć w Walencji? cz. 2

Podróżniczo

Co warto zobaczyć w Walencji? cz. 2

W Walencji spędziłam trzy pełne dni. W czasie pobytu w Hiszpanii udało mi się odwiedzić kilka ciekawych miejsc. W pierwszej części pisałam o zabytkach, położonych w centrum miasta. Dzisiaj chciałabym pokazać Wam miejsca, które są oddalone od ścisłego centrum, ale również (a może przede wszystkim) warto je odwiedzić. Przeczytaj także praktyczny przewodnik po Walencji Walencja jest trzecim co do wielkości miastem Hiszpanii – liczy ok. 800 tysięcy mieszkańców. Nad brzegiem Morza Śródziemnego życie płynie swoim hiszpańskim rytmem. Na ulicach od rana tłum ludzi spieszących się do pracy, robiących zakupy lub biegnących na zajęcia. Można spotkać także turystów, ale w styczniu jest ich stosunkowo niewielu. Dwa dni postanowiłam spędzić z dala od zgiełku centrum. Czwartek, 22 stycznia zaczęłam od… Ogrody Turii Zdecydowanie jedno z moich ulubionych miejsc w Walencji. Ogrody Turii (Jardin del Turia) powstały w korycie rzeki… Historia związana z tym sięga roku 1957 roku, kiedy miała miejsce najtragiczniejsza w dziejach Walencji powódź. Zginęło w niej ok. 80 osób, a miasto doznało poważnych zniszczeń. Aby nie dopuścić do kolejnej klęski, postanowiono w 1960 roku zaingerować w środowisko i zmienić bieg rzeki, która miała omijać ścisłe centrum. Tym sposobem powstało nowe koryto Turii, które przebiega na południe od poprzedniego. Po licznych konsultacjach społecznych, władze miasta doszły do wniosku, że w wyschniętym korycie powstanie „zielona rzeka”, czyli tereny rekreacyjne. Ogrody Turii liczą ok. 9 kilometrów długości i obejmują 100 hektarów dawnego koryta rzeki. Rozciągają się do ogrodu zoologicznego, BioParku do Miasteczka Sztuki i Nauki. Gdy zobaczyłam tereny rekreacyjne po raz pierwszy byłam zaskoczona. Ogrody Turii są praktycznie dla każdego – od najmłodszych do najstarszych. Może tu pospacerować, pobiegać, pojeździć na rowerze lub rolkach, ale także znaleźć w nich można liczne boiska, place zabaw, skateparki, siłownie na świeżym powietrzu lub miejsca odpoczynku – fontanny i stawy z licznymi ławkami. Wszystko to połączone ze sobą alejkami z bujną roślinnością i małą architekturą lub rzeźbami. Charakterystycznym miejscem jest gigantyczny Guliwer, który wygląda tak: A tak wyglądają Ogrody Turii moimi oczami (wszystkie zdjęcia były robione tego samego dnia, ale o różnych porach): Miasteczko Sztuki i Nauki w Walencji Ciudad de las Artes y las Ciencias (Miasteczko Sztuki i Nauki) to miejsce, do którego zaprowadziły mnie Ogrody Turii. Trzeci dzień spędziłam właśnie tam. Miasteczko Sztuki i Nauki to niewątpliwie najbardziej charakterystyczne miejsce w całej Walencji, często porównywane do Sydney Opera House. Obiekt został zaprojektowany przez hiszpańskich architektów: Santiago Calatrava oraz Felixa Candela. Składa się z kilku budynków, których całość obejmuje 350 000 m². Miasteczko położone jest w wyschniętym korycie rzeki Turia i ma długość ok. 2 kilometrów. Na Ciudad de las Artes y las Ciencias składa się: Planetarium (L’Hemisfèric), gdzie znajduje się także kino IMAX, a także można tu obejrzeć spektakl laserowy. Oceanarium (L’Oceanogràfic) to największe oceanarium w Europie, o łącznej powierzchni 110 000 m². Można tu zobaczyć 13 ekosystemów światowych mórz i 500 gatunków pływających zwierząt. Zawiera także rekonstrukcje podziemnych krajobrazów, ogromne delfinarium czy wyspy lwów morskich. Muzeum Nauki im. Księcia Filipa (El Museu de les Ciències Príncipe Felipe) to muzeum XXI wieku, w którym eksponowane są najnowsze osiągnięcia nauki i techniki. Znajduje się tu gigantyczne wahadło Foucaulta oraz interaktywne wystawy naukowe, gdzie zwiedzający mogą brać udział w eksperymentach. Pałac Sztuki im. Królowej Zofii (El Palau de les Arts Reina Sofía) to gigantyczna konstrukcja owalna, gdzie odbywają się spektakle i koncerty sceniczne oraz opera. L’Umbracle to punkt widokowy, należący do całego kompleksu. Ma 320 m szerokości i 60 m długości. Zdobi go ogród porośnięty drzewami zawierający szeroką gamę roślin różnych gatunków. Wejście do najważniejszych obiektów jest płatne: Muzeum Nauki + Planetarium = 12,60 euro bilet normalny i 9,60 euro bilet ulgowy Muzeum + Oceanarium = 29,70 euro bilet normalny i 22,55 euro bilet ulgowy Planetarium + Oceanarium = 30,30 euro bilet normalny i 23,00 euro bilet ulgowy Muzeum Nauki + Planetarium + Oceanarium = 36,25 euro bilet normalny i 27,55 euro bilet ulgowy Oficjalna strona Miasteczka Sztuki i Nauki to www.cac.es Plaża w Walencji Uwielbiam morze! Będąc, nawet przez krótki czas, w miejscu które ma dostęp do morza, muszę odwiedzić plaże i popatrzeć choć przez chwilę na morze. Tak było także w Walencji. Ostatni dzień swojego pobytu postanowiłam poświęcić na spacer plażą i zbieranie muszelek. Wybrałam się na Playa de las Arenas. Szeroka plaża, ze złocistym piaskiem i bezchmurnym niebem, była idealnym zakończeniem i dopełnieniem całego wyjazdu. Z Plaza del Ayuntamiento do portu jeździ autobus numer 19. Rozkład jazdy autobusów po Walencji można sprawdzić na stronie www.emtvalencia.es . Spacerując wzdłuż portu udało mi się znaleźć taką mapę: I taką: A dla takiego błękitu, mogłabym tu zamieszkać Jak Wam się podoba Walencja? Warto przeczytać także o Plaza del Ayuntamiento, Katedrze Santa Maria, Plaza de la Virgen, Mercado Central, Narodowym Muzeum Ceramiki i Sztuk Pięknych i zobaczyć zdjęcia z pierwszych dwóch dni mojego pobytu w Walencji >>

Muzea w Londynie – które warto zobaczyć?

Obserwatorium kultury i świata podróży

Muzea w Londynie – które warto zobaczyć?

Gdzie tanio wyjechać? Tanie podróżowanie

Podróże MM

Gdzie tanio wyjechać? Tanie podróżowanie

Gdy wychodzimy do ludzi z tym co razem robimy, często spotykamy się z podziwem. W prawdzie klasyfikacja podróżników jest rozległa jak lasy Amazonii. Ciężko się uplasować w hierarchii. Dla szarego studenta, który spędza każdy weekend na imprezach lub przed komputerem, jesteśmy młodymi, ciekawymi świata ludźmi, robimy coś wyjątkowego, kolorujemy swoją szarą rzeczywistość życia codziennego. Obracając się wśród innych podróżników, pozostajemy gdzieś w cieniu ich opowieści o Azji, Ameryce Północnej i Południowej. Ale spokojnie, wszystko w swoim czasie... :)Dlaczego podróżowanie - nawet tu blisko po Europie - stało się wyczynem na miarę Herodota? Do Azji to już niczym Aleksander Wielki rydwanem! Na trójmasztowej karaweli pod przewodnictwem Krzysztofa Kolumba do Ameryki! Do Afryki nie, bo tam murzyni i bieda. Dookoła świata w ogóle odpada, bo Magellan też chciał i go na Filipinach zaciupali...W tym poście chciałbym zainspirować Was i przekonać, że podróż jest najlepszą ucieczką od codzienności. Może nie każdy chętnie wychodzi z domu...ale z jakiegoś powodu tu trafiłeś/trafiłaś, więc spodziewam się, że może uda mi się przekonać do podniesienia tyłk...się z domowego fotela.Co jest potrzebne do podróżowania? Przede wszystkim chęci. Bez tego nawet milioner się nie ruszy. Trzeba nabrać motywacji, np. grzebiąc w internecie czy oglądając zdjęcia, czytając ciekawe blogi (osobiście polecam Podróże MM, często zaglądam). Chęci zależne są - co oczywiste - od oczekiwań. Jedni chcą zobaczyć Big Bena i Wieżę Eiffla, drudzy to by posiedzieli w kurorcie wypoczynkowym w Egipcie, jeszcze inni chcą aktywnie odpocząć oglądając najlepsze to, co dane miejsce ma nam do zaoferowania. My skupimy się na tych "aktywnych", bo niestety tanie podróżowanie wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Zazwyczaj najlepszą wymówką do pozostania w domu jest brak finansów. Po części to prawda, która nas również bezpośrednio dotyczy. Chętnie zjechalibyśmy dookoła Islandię, przemierzyli wszerz południe Stanów Zjednoczonych...Ale nie ma kasy. Co w takim wypadku zrobić? Można żyć o chlebie i wodzie odkładając miedziaki do świnki skarbonki. Ja z moją partnerką zdecydowaliśmy się na podróże po Europie.Jak zabrać się do podróży? Najlepiej to się w ogóle nie zabierać. U nas wszystko się dzieje błyskawicznie. Jeden telefon: "są tanie bilety, tu i tu, za tyle i tyle - ok, kup". Zazwyczaj ma to miejsce z pół roku przez wyjazdem :) Ale cóż, przelot zarezerwowany, nie ma wyjścia - trzeba jechać. Przy wcześniejszym zakupie łączna kwota wyjazdu przyjemnie rozkłada się w czasie. Ja na przykład już nie czuję straty 260 zł, które wydałem na bilety do Budapesztu i Bergamo, a w czerwcu będę miał złudzenie, że lecę za darmo :) Do opłacenia pozostanie tylko hotel i drobne wydatki. Im dłużej się myśli tym gorzej. Czasem warto dać się porwać emocjom gdy przewoźnicy kuszą atrakcyjnymi cenami. Jeżeli podczas wyjazdu nikt Was nie okradnie, nie napadnie, nie wywiezie do lasu lub nie sprzeda za wielbłąda na Bliskim Wschodzie to zapewniam, że wspomnienia pozostaną bezcenne!GDZIE TANIO WYJECHAĆ?♦ Wiedeń - 140 zł - relacjaDo stolicy Austrii wybraliśmy się Polskim Busem (www.polskibus.com). Nasza trasa z Gdańska do Wiednia biegła przez Warszawę, gdzie musieliśmy skorzystać z przesiadki. Bilety udało nam się nabyć w dość atrakcyjnej cenie, ponieważ zarezerwowaliśmy przejazd ze sporym wyprzedzeniem. Celowo użyłem słowa "dość", ponieważ osobiście widziałem bilety Warszawa-Wiedeń za 1 zł. Aby załapać się na przejazd za symboliczną "złotówkę" trzeba jednak dokonać zakupu gdy tylko przewoźnik wrzuci do systemu nową pulę biletów. Nasze koszty:Gdańsk - Warszawa: 12 zł/os.Warszawa - Wiedeń: 40 zł/os.Wiedeń - Warszawa: 75 zł/os.Warszawa - Gdańsk: 12 zł/os.Za transport zapłaciliśmy zatem po 134 zł + 4 zł opłaty rezerwacyjnej. Do tego trzeba doliczyć jakieś grosze na pierdółko-pamiątkę, suchy prowiant i inne, w zależności od upodobań wydatki. Hotel? Wliczony w cenę przejazdu. W Wiedniu spędziliśmy jeden dzień, a nocleg zapewnił nam Polski Bus. Z Warszawy wyjechaliśmy o godz. 18:00, do stolicy Austrii dotarliśmy o 6 rano. Mieliśmy cały dzień na zwiedzanie miasta (w Wiedniu większość atrakcyjnych miejsc znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie w centrum). Powrót do Warszawy o godzinie 22:15. To był nasz pierwszy wspólny wyjazd za granicę, podróż "za kieszonkowe". Bardzo fajna odskocznia. Wiadomo, podróż jest dość męcząca, lecz jeśli ktoś nie ma problemu ze spaniem w autobusie to szybko czas zleci. W Warszawie mieliśmy ok. 3 godzin na przesiadkę (lepiej wziąć pod uwagę możliwe opóźnienia, choć takowych z PB jeszcze nie doświadczyliśmy). Coby się nie nudzić to pochodziliśmy sobie po Warszawie. Gdy wsiedliśmy w busa do Wiednia byliśmy już tak zmęczeni trasą z Gdańska i łażeniem po stolicy, że zasnęliśmy momentalnie, a gdy otworzyliśmy oczy byliśmy już w Austrii. Polecamy taki wypad szczególnie tym, którym nie straszne podróże autobusem i którzy lubią całodzienne spacery!♦ BERLIN - 60 zł - relacjaTo był nasz najtańszy wypad z Polskim Busem (www.polskibus.com). Aby uniknąć noclegu w drogich niemieckich hotelach, postanowiliśmy spędzić noc w autobusie. Coby dotrzeć do Berlina o świcie i wrócić wieczorem, musieliśmy pojechać z Gdańska (!) przez Warszawę :) Choć brzmi to absurdalnie, to zapewniam, że lepiej jechać dłużej w nocy niż krócej w dzień. Wyjazd do Berlina był bardzo spontaniczny. Nie oczekiwaliśmy kokosów, po prostu ot taki wypad, żeby w domu nie siedzieć. Okazało się, że Berlin bardzo pozytywnie nas zaskoczył! Nasze koszty:Gdańsk - Warszawa: 17 zł/os.Warszawa - Berlin: 22 zł/os.Berlin - Warszawa: 8 zł/os.Warszawa - Gdańsk: 9 zł/os.Łącznie 56 zł + 4 zł opłaty rezerwacyjnej. Przyjazd do Berlina o 8:30, powrót 19:30. Jeden dzień w stolicy Niemiec, super zdjęcia, fajne wspomnienia, a to wszystko za 60 zł. Przy tak niskich cenach nocleg w jakimś tanim hostelu też nie powinien wypaść najgorzej, choć trzeba pamiętać, że w Niemczech tanio nie jest. ♦ PRAGA - 110 zł - relacjaDo Pragi również dostaliśmy się z Polskim Busem (www.polskibus.com). Bilety kupione z wyprzedzeniem. Warto podkreślić, że termin wyjazdu to sierpień. Trudno o zagraniczny wyjazd w okresie wakacyjnym za takie pieniądze.Nasze koszty:Gdańsk - Warszawa: 10 zł/os.Warszawa - Praga: 45 zł/os.Praga - Warszawa: 45 zł/os.Warszawa - Gdańsk: 10 zł/os.Tak samo jak w przypadku Wiednia czy Berlina do Pragi pojechaliśmy na 1 dzień bez noclegu. Przyjazd do stolicy Czech o godzinie 6 rano, powrót o 20:40. Ze względu na niskie ceny w Pradze, zachęcamy do skorzystania mimo wszystko z jakiegoś taniego hostelu. Jeżeli budżet jest już naprawdę mocno ograniczony, to nawet taki wyjazd na jeden dzień okaże się super odskocznią od codzienności! ♦ Londyn - 234 zł - relacjaTu dość odważna propozycja - Londyn w jeden dzień. Zobaczyć Portobello, Muzeum Historii Naturalnej, Hyde Park, Pałac Buckingham, Big Ben, Opactwo Westminsterskie, Tower Bridge, Tower of London, Katedrę św. Pawła, Piccadilly Circus, China Town w niecały jeden dzień? Da się! Zobaczcie sami: link do posta. Tanich hosteli w Londynie nie brakuje, jednak trzeba mieć na uwadze, że mogą one znajdować się w niezbyt przyjaznej dzielnicy. Nie chcielibyście spacerować w nocy po dzielnicach zamieszkanych przez Pakistańczyków czy innych imigrantów... Nie jestem rasistą - stwierdzam fakt. My zdecydowaliśmy się ciąć po całości koszty i przespać się na lotnisku skąd rano startował nasz samolot do Gdańska (przeczytaj: Spanie na lotnisku London Stansted). Transport z portu lotniczego co centrum Londynu zapewnił nam easyBus (www.easybus.co.uk/pl/). Po stolicy Anglii poruszaliśmy się metrem na całodniowym bilecie. Nasze koszty:Przelot Gdańsk - Londyn Stansted - Gdańsk: 176 zł/os.Transport z lotniska do centrum (w 2 strony): 58 zł/os.metro - bilet jednodniowy: 52 zł/os.Niestety z metra nie można zrezygnować jeśli chce się zobaczyć większą część miasta. Całkowity koszt weekendowego wypadu do Londynu wyniósł nas 286 zł. Ok, może to i sporo. Trzeba jednak pamiętać, że w Wielkiej Brytanii jest drogo, funt szterling kosztuje 5,8 zł. Mimo wszystko bardzo fajna przygoda, przekroczyliśmy południk 0, przespaliśmy się na lotnisku (to też może być swego rodzaju atrakcja), no i przede wszystkim zobaczyliśmy słynny Londyn! ♦ Budapeszt - 320 zł/3 dniNie ma zdjęcia, nie ma relacji. Do Budapesztu dopiero zawitamy - w czerwcu. Lecimy z Warszawy, więc do stolicy będziemy musieli z Gdańska dostać się Polskim Busem. Już czaimy się na nową pulę biletów, by zapłacić za przejazd jak najmniej. Jeśli zarezerwujemy przejazd najszybciej, to mamy szansę na transport za 1 zł. Za to właśnie lubimy Polskiego Busa! 3 noclegi spędzimy w Fashion Street Suite w centrum Budapesztu. Za apartament zapłacimy 75€ (za 2 osoby). Koszty:Przejazd Gdańsk - Warszawa - Gdańsk: najprawdopodobniej do 20 zł/os. Przelot Warszawa - Budapeszt - Warszawa: 160 zł/os.Nocleg w apartamencie (3 dni) - 160 zł/os. Relacja z wyjazdu pojawi się na blogu zaraz po naszym powrocie :) ♦ Barcelona - 420 zł/3 dni - relacja  O zgrozo! Samolotem do Barcelony! Drogo? Niekoniecznie... Sprawdzałem z ciekawości ceny wyjazdu do Katalonii z biurem podróży. Ceny za tygodniowy pobyt zaczynają się od 1800 zł. Wyraz "od" sugeruje, że koszty wzrosną i to znacznie, a bo ubezpieczenie, a to jakieś wycieczki dodatkowo płatne, wyżywienie, termin... Czy nie lepiej wybrać się samemu? Ano lepiej. Kupiliśmy bilety linii lotniczych WizzAir (www.wizzair.com) na lot bezpośrednio z Gdańska do Barcelony (El Prat). Węgierski przewoźnik wygrywa z konkurencyjnym Ryanairem, gdyż Wizz ląduje na El Prat, skąd do miasta można dostać się autobusem komunikacji miejskiej za 2€. Ryan lata na lotnisko Girona, które jest oddalone od Barcelony o 90 km. Noce spędziliśmy w przytulnym hostelu Mediterranean Youth Hostel w samym centrum miasta, 10 min spacerem od słynnej Sagrada Familia. Mieszkaliśmy w malutkim pokoiku z malutką prywatną łazienką. Całymi dniami chodziliśmy po cudownej Barcelonie. Do hostelu wracaliśmy tylko się umyć i przespać. Tanio i w zupełności wystarczająco!Nasze koszty:Przelot Gdańsk - Barcelona - Gdańsk: 250 zł/os.Nocleg - 3 noce: 168 zł/os.3 dni w słonecznej Barcelonie za 420 zł. Jeden dzień w stolicy Katalonii kosztował nas ok. 140 zł. Oczywiście do tego dochodzi jedzenie, metro i bilety wstępu do różnych atrakcji (nie wolno pominąć zwiedzania świątyni Sagrada Familia!). Mimo wszystko koszty te są nieporównywalne do tych oferowanych przez biura podróży. Wiadomo, pięć stówek na ulicy nie leży. Myślę jednak, że nasze wspaniałe wspomnienia warte były tej ceny!♦ Bergamo i Mediolan - 480 zł/3 dniUpolowaliśmy bilety po 113 zł w dwie strony z Gdańska do Bergamo z WizzAirem. Tam za 34 zł i powrót 79 zł. Trzy noce spędzimy w apartamencie, bardzo dobrze wyposażonym. Niestety nie udało nam się znaleźć typowego taniego hostelu, toteż za zakwaterowanie zapłacimy 150€, czyli ok 630 zł za dwie osoby. Jedną noc spędzimy na lotnisku, bo nasz samolot ląduje na Orio al Serio późnym wieczorem. Podczas pobytu oprócz Bergamo zobaczymy również oddalony o 50 km Mediolan. Koszt dojazdu to ok. 5-7€ w jedną stronę. Koszty:Przelot Gdańsk - Bergamo - Gdańsk: 113 zł/os.Nocleg w apartamencie (3 noce) - 315 zł/os.Dojazd Bergamo - Mediolan - Bergamo - 50 zł/os.Do Bergamo bardzo łatwo znaleźć bilety lotnicze po 100 zł w dwie strony. Trzeba się jednak liczyć z tym, że we Włoszech czasem bywa drogo, a w Bergamo czy Mediolanie ciężko o tani nocleg. Relacja z naszego wyjazdu pojawi się na blogu w czerwcu 2015.________________________________________________________________________No to teraz sio, szukać tanich biletów! Podzielcie się również z nami w komentarzu swoimi podróżami z cyklu "tanie podróżowanie" :) - Mateusz

TROPIMY PRZYGODY

Londyn nieoczywisty

Londyn to Big Ben, Pałac Beckingham, Tower Bidge i London Eye. Takie „must see” każdego, kto do stolicy Anglii przyjeżdża. Oboje w Londynie już byliśmy (W wieku dość pacholęcym, ale jednak. Poza tym Pałacu Beckingham chyba nie da się zapomnieć),...

Włochy by Obserwatore

15 ciekawostek obyczajowych, które najbardziej mnie zdziwiły po przyjeździe do Południowych Włoch

By http://obserwatore.euCo kraj to obyczaj, co obyczaj to stereotypy, co stereotypy to zaskoczenia. Czym zaskoczyły mnie Południowe Włochy na samym początku mojego italo-venture? Lista jest długa, a oto kilka pierwszych skojarzeń: 1)    Czas jest płynny i relatywny. Nie jest to jakieś odkrycie na temat Włoch, natomiast to trzeba przeżyć, żeby w pełni zrozumieć. Nie istnieje coś […]Czytaj oryginalny wpis: http://obserwatore.eu.

POSZLI-POJECHALI

Berlin na wyrywki: kocia kawiarnia

  Kocie kawiarnie to – w założeniu – miejsca dla ludzi, którzy nie mogą mieć kotów w domu, z różnych powodów, tudzież dla takich ludzi jak my, którzy cierpią od niedoboru kociej sierści w podróży :D. Przychodząc w to miejsce, Czytaj dalej »

National Geographic Polska

Dobas

National Geographic Polska

ATE-TRIPS

Wisła na nowo odkryta

Za czasów szkolnych wycieczki do Wisły to było coś normalnego. Jak byliśmy nastolatkami to też się tutaj jeździło, bo blisko. Jednak 10 lat temu jakoś ta Wisła przestała nas interesować. Jedynie krótkie wypady jednodniowe były, ale to tylko dlatego, że ruszaliśmy z stąd na szlak. Na narty z kolei pomimo, że blisko do Wisły woleliśmy pojechać do Czech czy do Austrii, bo tu zawsze dużo ludzi i

Katowice

Wandzia w podróży

Katowice

Włochy by Obserwatore

O łacinie i makaronizmach słów kilka

By http://obserwatore.euZdaję sobie sprawę, że dziś język włoski czy francuski ustąpił angielskiemu a makaronizmy ustąpiły anglicyzmom korpogadki. Zamiast uprzejmie poprosić o rispostę w najbliższym możliwym terminie domagamy się feedback’u. I to na ASAP bo deadline’y gonią! Przy czym asap czyli as soon as possibile w domyśle jest ASAI czyli as soon as impossible. Natomiast w języku polskim jest […]Czytaj oryginalny wpis: http://obserwatore.eu.

Włoskie opowieści: Jesteśmy w Mediolanie

PO PROSTU MADUSIA

Włoskie opowieści: Jesteśmy w Mediolanie

Włochy by Obserwatore

Kalabria.Tu gdzie mówi się w języku greckim z czasów Homera

By http://obserwatore.euJeżdżę do Kalabrii regularnie, czasem co tydzień. Odkrywam to miejsce – nie znałam go z przewodników ani z opowiadań, nie wiedziałam czego się spodziewać. I muszę przyznać, że niemal za każdym razem jestem czyś tak zaskoczona, że zaczynam dręczyć lokalnych znajomych i nie-znajomych pytaniami, a po powrocie rzucam się lektury. Jedno z kalabryjskich zaskoczeń pojawiło się […]Czytaj oryginalny wpis: http://obserwatore.eu.

A mini guide to things to do in Vilnius, Lithuania

Kami and the rest of the world

A mini guide to things to do in Vilnius, Lithuania

Ciuchy z odzysku, czyli lumpeksy w Londynie

isawpictures

Ciuchy z odzysku, czyli lumpeksy w Londynie

II Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

Obserwatorium kultury i świata podróży

II Festiwal Podróżniczy w Środzie Wielkopolskiej

POSZLI-POJECHALI

Praga na wyrywki: Sapa

  Sapa – totalnie nieturystyczny punkt na mapie Pragi. Nie ma tam ani katedry, ani pięknych mostów, ani wybrukowanych uliczek, ani pomników. Co więcej, nawet nie ma tam ładnych widoków, które będzie można pokazać potem znajomym na zdjęciach. Są tam Czytaj dalej »

Wielki Post w Sewilli. Przygotowania

droga/miejsca/ludzie

Wielki Post w Sewilli. Przygotowania

Londyn ekspresowo: czyli stolica Wielkiej Brytanii na dłuższy weekend

Rodzynki Sułtańskie

Londyn ekspresowo: czyli stolica Wielkiej Brytanii na dłuższy weekend

Kraków dla dzieci. Gdzie warto się wybrać?

wszedobylscy

Kraków dla dzieci. Gdzie warto się wybrać?

Zabieramy Was do Krakowa, który będziemy odkrywać oczami dzieci. Mamy dla Was kilka sprawdzonych i ciekawych miejsc, w które warto zabrać najmłodszych. Tekst powstał w ramach cyklu przygotowanego we współpracy z siecią hoteli Accor. W jego ramach przeczytacie o różnych atrakcjach dla dzieci w polskich miastach. Na koniec cyklu czeka na Was specjalny konkurs. Miasto najlepiej zwiedzać na piechotę, naszą wędrówkę po Krakowie możemy zacząć od Bramy Floriańskiej i skierować się w stronę Rynku Głównego. Nasze pociechy może niekoniecznie będą zachwycone piękną architekturą, ale na pewno będą świetnie się tu bawić – na Rynku często można spotkać ulicznych artystów, mimów, którzy za drobną opłatą pozwalają zrobić sobie wspólne zdjęcie czy bnawią się z publicznością. Wokół Sukiennic można karmić gołębie, skakać po murkach, biegać wśród straganów z kwiatami, obserwować przejeżdżające powozy, które ciągnięte są przez konie. Spacerować możemy również po Plantach wokół Starego Miasta, park świetnie nadaje się na chwilę relaksu. Z dziećmi powyżej czwartego roku życia możemy wybrać się do podziemi pod Rynkiem, gdzie znajdują się wykopaliska archeologiczne – w muzeum możemy przenieść się do średniowiecznego miasta, zajrzeć do warsztatu złotnika czy zobaczyć fragment cmentarza. Z Rynku Głównego kierujemy się w stronę Wawelu – tu największą atrakcją dla dzieci będzie oczywiście Smocza Jama, przy okazji możemy naszym pociechom przypomnieć legendę o smoku i pomysłowym szewczyku. Zwiedzanie Smoczej jaskini zaczynamy ze wzgórza obok baszty Złodziejskiej – w wieżyczce znajduje się klatka schodowa, by dotrzeć do jamy musimy pokonać 80 stromych stopni, a sama jaskinia jest klimatycznie oświetlona. U stóp Wawelu znajduje się przystań, z której możemy wyruszać w wycieczkę statkiem po Wiśle lub pospacerować wzdłuż Bulwarów Wiślanych. W Krakowie warto wybrać się z dziećmi do Ogrodu Doświadczeń im. Stanisława Lema – w rozległym parku rozmieszczone zostały interaktywne urządzenia do robienia eksperymentów  z dziedziny mechaniki czy akustyki. Dzieciaki moga spędzić tu cały dzień bawiąc się kalejdoskopami, równoważniami itd. (Park jest otwarty tylko w sezonie, w tym roku otwiera się 22 kwietnia). Na wycieczkę możemy wybrać się także do Ogrodu Zoologicznego, położonego w samym centrum Lasu Wolskiego. Dla najmłodszych przygotowana została specjalna strefa – Małe ZOO – w której dzieci mogą karmić i głaskać zwierzęta. Bardzo interesującą wycieczkę możemy zaplanować do Parku Edukacji Globalnej – Wioski Świata – na terenie parku możemy zobaczyć ghańską wioskę, papuaski dom na palach, mongolską jurtę czy arktyczne igloo. Dla indywidualnych zwiedzających park jest otwarty od kwietnia do listopada. Ciekawą propozycją jest wizyta w Muzeum Lotnictwa Polskiego – stała ekspozycja obejmuje kilkadziesiąt samolotów, śmigłowców, szybowców. Podczas wycieczki poznamy historię lotnictwa, będziemy mogli zajrzeć do wnętrza jednego z eksponatów, a nawet skorzystać z symulatora lotów. W razie mało sprzyjającej pogody możemy wybrać się do krakowskiego Parku Wodnego – tu świetnie będą się bawić zarówno dzieci, jak dorośli. Specjalną ofertę dla podróżujących rodzin przygotowała sieć Accorhotels, w ramach której znajduje się m.in. krakowski hotel Novotel Kraków Centrum. Proponuje on rabat 50% na oddzielny pokój dla dzieci. Na wakacjach czy podczas weekendowej wizyty pobyt dziecka w pokoju hotelowym jest bezpłatny, dodatkowo śniadanie dla dzieci do 16 roku życia jest bezpłatne. Z myślą o najmłodszych gościach, sieć Accorhotels przygotowała również drobny prezent powitalny. Hotele ze specjalną ofertą dla rodzin można wyszukać na stronie internetowej Accorhotels.   fot. Muzeum Lotnictwa, Park Edukacji Globalnej, Ogród Zoologiczny, Ogród Doświadczeń, Podziemia Rynku Przeczytaj równieżGdańsk dla dzieci. Gdzie warto się wybrać?Wrocław dla dzieci. Gdzie warto się wybrać?Odkrywamy Kaszuby. Z wizytą w Kaszubskim Parku Miniatur i GigantówWarszawa dla dzieci. Gdzie warto się wybrać? Post Kraków dla dzieci. Gdzie warto się wybrać? pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy.