Paryż – udany weekend (wydanie V)

Obserwatorium kultury i świata podróży

Paryż – udany weekend (wydanie V)

Włochy by Obserwatore

Nieodkryta Kalabria

By http://obserwatore.euSiedzę na plaży w Kalabrii. Słychać ciszę i szum morza. Przede mną rozciąga się długa linia Sycylii. Zabudowania ciągną się wzdłuż linii wybrzeża od Mesyny aż do momentu gdzie linia brzegowa się cofa i już w oddali prezentuje się w mniej wyraźnych formachpagórków schodzących do morza. To okolice Taorminy. Z tyłu króluje majestatyczna, rozłożysta Etna. […]Czytaj oryginalny wpis: http://obserwatore.eu.

Rodzynki Sułtańskie

Turecka gościnność i szczególne miejsce na mapie Kapadocji

Jak pisałam w ostatnich postach, w Kapadocji spędziłam niepełne 4 dni. Wypełnione zwiedzaniem, wędrówką po dolinach, robieniem zdjęć, popijaniem herbaty na tarasie naszego hotelu. W ostatnim wpisie opisałam naprawdę wspaniały lot nad Kapadocją. Zanim opiszę dokładny plan wycieczki,... Podobne wpisy: Nie podobało mi się w Kapadocji Lot balonem nad Kapadocją: czyli o spełnianiu marzeń i skałach Kapadocji UWAGA: NIE JEDŹ NA WAKACJE DO TURCJI! HAMAM: TURECKA ŁAŹNIA. ŁAŹNIE W STAMBULE I… HAMMAM W TWOIM DOMU SZOK! CZY TURECKI ZABÓJCA UKRYWA SIĘ W WARSZAWIE? CZYLI POLSKO – TURECKA OPOWIEŚĆ Z DRESZCZYKIEM

wszedobylscy

Sztokholm na weekend. Vol. 2

Przed nami drugi, intensywny dzień odkrywania Sztokholmu – z mapą w ręku ruszamy w miasto. Sprzyja nam słoneczna pogoda, więc spacerujemy po nowych zakątkach. W niedzielę na zwiedzanie Sztokholmu mamy czas do godziny 19, o tej porze odjeżdża ostatni autobus na lotnisko Skavsta. Poranek zaczynamy od śniadania w formie szwedzkiego (oryginalnego) bufetu w naszym hotelu, zabieramy bagaże i ruszamy w miasto. Z naszej dzielnicy Södermalm kierujemy się w stronę Zamku Królewskiego, spod którego w południe ma wystartować wyścig Gumball 3000. Zanim jeszcze przekroczymy most Centralbron łączący Södermalm ze Starym Miastem to odbijamy na chwilę w lewo, by pospacerować promenadą wzdłuż nabrzeża. Stąd mamy piękny widok nie tylko na ratusz Stadshuset, ale także na wspaniałe budynki dzielnicy Södermalm. Warto wybrać się również na prawo od mostu Centralbron, to dobry punkt widokowy na drugą część Sztokholmu, czyli na wyspę Skeppsholmen oraz Djurgården. W drodze do centrum przechodzimy również przez wysepkę Riddarholmen, na której znajduje się jeden z popularnych w mieście foodtruck’ów. Kolejnym mostem docieramy z powrotem w okolice Zamku Królewskiego, gdzie kierowcy super maszyn szykują się do startu w wyścigu, który zakończy się kilka dni później w Las Vegas. Po krótkim postoju kierujemy się w stronę Djurgården – nasza droga wiedzie ponownie wzdłuż nabrzeża, po drodze mijamy charakterystyczne budynki, w których mieszczą się bardzo drogie hotele. Cały urok Sztokholmu tkwił jak dla nas właśnie w jego niezwykłym położeniu – mosty i mosteczki łączące wyspy, ścieżki dla pieszych i rowerzystów wzdłuż nabrzeża, wąskie uliczki i wyrastające raptem monumentalne budynki. Idziemy wzdłuż bulwaru Strandvägen, uważanego za jeden z najbardziej ekskluzywnych adresów w Sztokholmie. Przy nabrzeżu cumują statki, w większości zabierające turystów w wycieczkowe rejsy po mieście, turyści i mieszkańcy niespiesznie spacerują zatrzymując się na lody lub kawę w jednej z licznych budek. Bliżej w stronę mostu Djurgårdsbron zacumowane zostały mniejsze, prywatne łodzie, natomiast na wodzie powstało kilka restauracji i kawiarni, tłumnie zresztą obleganych. Przekraczamy most i znajdujemy się na dawnych terenach łowieckich Djurgården – w tej części miasta znajduje się obecnie wiele atrakcji dla turystów, m.in. kilka muzeów, park rozrywki Gröna Lund oraz urocze kafejki. W niedzielę na tych pięknych zielonych terenach można spotkać mieszkańców, którzy przychodzą tutaj poopalać się, piknikować lub spędzać aktywnie czas z dziećmi. Odbywa się tu również targ, gdzie można kupić lokalne wyroby, jak również skosztować przysmaków czy napić się domowego wina. Choć znajduje się tutaj kilka miejsc wartych odwiedzenia, to piękna i słoneczna pogoda sprawiają, że wolimy pozostać jednak na świeżym i napawać się pięknymi widokami. Przypłacamy to całkiem intensywną opalenizną – na przyszłość już zawsze będę pamiętać, żeby do Skandynawii zabierać ze sobą krem do opalania. Po dość intensywnym spacerze na Stare Miasto wracamy promem Djurgårdsfärjan – statek łączący Djurgården i Gamla Stan należy do sieci komunikacji miejskiej, na miejscu na przystani możemy kupić bilet, wystarczy nam jednorazowy jednostrefowy, który ważny będzie przez kolejne 75 minut. Korzystając z okazji i nabytego już biletu wsiadamy do metra i wybieramy się na wycieczkę po sztokholmskim metrze – w Sztokholmie znajduje się ponad 100 stacji metra, z czego 90 jest udekorowanych, przez co często nazywane jest to najdłuższą galerią sztuki. Decydujemy się na odwiedzenie trzech stacji na niebieskiej linii metra: T-Centralen, Rådhuset oraz Kungsträdgården. Gdyby nie nasza wcześniejsza wycieczka promem, to taki jednorazowy bilet spokojnie starczy na zobaczenie 5-6 takich stacji. Z metra wysiadamy przy Kungsträdgården, w niedzielne popołudnie pełno tu spacerowiczów, którzy odpoczywają w jednym z kawiarnianych ogródków lub przy fontannie. My też relaksujemy się na jednej z ławeczek. Nasz intensywny weekend powoli dobiega końca, kierujemy się w stronę Cityterminalen i zupełnie przypadkiem trafiamy na handlowe centrum miasta – wzdłuż deptaka znajdują się liczne sklepy znanych marek, kawiarnie, restauracje. Przed nami jeszcze 80-minutowa podróż autobusem ze Sztokholmu na lotnisko Skavsta, skąd w 50 minut samolotem docieramy do Gdańska. To był niezwykle udany szwedzki weekend! Relację z naszego pierwszego dnia spędzonego w Sztokholmie znajdziecie tutaj: Sztokholm na weekend. Vol. 1. Jesteście ciekawi, ile kosztuje weekend w Sztokholmie – sprawdźcie nasze podsumowanie kosztów Weekend w Sztokholmie. Ile to kosztuje okraszonych kilkoma informacjami praktycznymi. Przeczytaj równieżRowerowy Potop w SzwecjiSzwecja w 1 dzień. Nyköping oraz OxelösundAspö, szwedzka wyspa archipelagu KarlskronyKarlskrona w jeden dzień Post Sztokholm na weekend. Vol. 2 pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy.

Nasz cały świat

Majowy spacer po Gdyni

Nasz majówkowy weekend spędziliśmy w Trójmieście nad polskim morzem. Docelowo był to Gdańsk, ale najpierw jednak chcieliśmy Wam pokazać Gdynię. Większość ze znajomych jadąc w tamte okolice mówi Gdańsk, Gdańsk i Molo w Sopocie. Jakoś tak dziwnie omija się Gdynię. Postanowiliśmy sprawdzić, czemu? Co tam w ogóle jest? Próbowaliśmy coś wymyślić, ale nic nie trafnego nie przychodziło nam do głowy. Jedyne, co wiedzieliśmy o Gdyni, to tylko to że jest … Post Majowy spacer po Gdyni pojawił się poraz pierwszy w Nasz Cały Świat.

Wandzia w podróży

Kopenhaga

Kopenhaga to jedno z tych miast, po których spodziewałam się rozczarowania. Jak na prawdziwą turystkę po taniości przystało na hasło "Skandynawia" dostaję silnych drgawek - bo drogo, elegancko i z dystansem. A tu proszę, niespodzianka. Za mną więc szalona wycieczka, która trwała prawie równo dobę, połączona z noclegiem na lotnisku oraz podwózką do i z Modlina przez prywatnego szofera. ;)Zaczęło się od... deszczu. Siąpił on ze zmienną częstotliwością przez cały nasz pobyt w Danii. A może zaczęło się jednak od ogłoszenia napisanego po polsku na pierwszej stronie gazetki rozdawanej w metrze? Szukali kierowców autobusów.Potem było zwiedzanie, zwiedzanie, zwiedzanie... I deszcz. I free walking tour. I zmoknięty aparat. I zamglone zdjęcia. I aparat odmawiający posłuszeństwa. Bo zamókł.Ale wcześniej było też mnóstwo rowerów. Na każdym kroku. I przepiękny ogród botaniczny. Taki, które może ubiegać się o laur pierwszeństwa tylko z tym we Frankfurcie. I więcej rowerów. Mokrych. Bo deszcz.A później była pani na lotnisku. Z tabletem, bo była ankieterką. Bardzo miła. Więc odpowiadam jej na te pytania. Bo przecież co mi szkodzi. I tak czekam w kolejce do samolotu. I ona pyta. I ja odpowiadam. Aż tu nagle pada: "Where did you sleep last night?". "Here". "At the airport?!". "Yes". "On the bench?!". "Yes". I pani już nie była taka miła.Na koniec zaś jedna rada: lotnisko w Kopenhadze jest WIELKIE. Kiedy więc piszą na podłodze, że do twojego terminalu jeszcze pięć minut marszu - spodziewaj się raczej dziesięciu.

Londyńskie parki, które warto odwiedzić tej wiosny

isawpictures

Londyńskie parki, które warto odwiedzić tej wiosny

ATE-TRIPS

Zielono mi....w Warszawie

Dawno, dawno temu kiedy jako uczennica 7 klasy podstawówki zawitałam po raz pierwszy do Warszawy pani przewodnik oznajmiał nam, że Warszawa jest jedną z najbardziej zielonych stolic w Europie. Wtedy to za dużo świata człowiek jeszcze nie widział, ale słowa te wydawały mi się trochę naciągane. Nie dawno zawitaliśmy po roku przerwy kolejny raz w stolicy i słowa pani przewodnik z przed lat

RUSZ W PODRÓŻ

5 miejsc w Nowym Jorku, które powinieneś zobaczyć

Statua Lenina… w dzielnicy gejów w Nowym Jorku? Fragment muru berlińskiego na Manhattanie? Czemu nie. Nowy Jork, 8.5 milionowe miasto, kryje niejedną atrakcję. Stefania przygotowała dla Was gościnnie listę pięciu ciekawych atrakcji, których nie znajdziecie w przewodnikach, a które warto zobaczyć. 1. Loża Masonów Stacja metra 23rd St Masoneria, grupa owiana nutką tajemnicy, jest związana […] Zobacz również: Miłość w Nowym Jorku Drogi Tani Nowy Jork Nowy Jork: Spotkania

TROPIMY PRZYGODY

5 miast przy lotniskach tanich linii, które warto zobaczyć

Paryż, Londyn, Barcelona czy Wenecja to takie miasta, które warto chociaż raz odwiedzić. Szczęśliwie latają do nich tanie linie, więc da się nie zrujnować swojego budżetu na taki wyjazd. Tyle, że tanie linie latają na tanie lotniska, a te leżą... Artykuł 5 miast przy lotniskach tanich linii, które warto zobaczyć pochodzi z serwisu Tropimy Przygody.

Weekend w Sztokholmie. Ile to kosztuje?

wszedobylscy

Weekend w Sztokholmie. Ile to kosztuje?

Skandynawia, choć niezwykle piękna, należy do jednego z najdroższych regionów w Europie. Po weekendzie spędzonym w Sztokholmie podsumowujemy koszty i sprawdzamy, ile tak naprawdę kosztuje taki wypad do Szwecji. Przeloty Korzystając z dogodnego rozkładu lotów Wizz Air do Szwecji zaplanowaliśmy typowo weekendową podróż – z Gdańska do Skavsty wylatujemy w sobotę o 6 rano, wracamy w niedzielę o 21:40. Przelot z Gdańska do Sztokholmu Skavsty kosztuje 78 PLN w dwie strony – akurat udało się, że członkostwo w Wizz Air Discount Club nie było nam potrzebne, cena była dostępna dla wszystkich. Na tak krótką podróż zdecydowaliśmy się zabrać jedynie mały, a co za tym idzie bezpłatny bagaż podręczny. Lot Gdańska do Szwecji: 78 PLN od osoby Na lotnisku Skavsta dostępne są bezpłatne mapy Sztokholmu oraz przewodniki po mieście – idealna lektura na drogę do centrum miasta. Transfer Lotnisko Skavsta oddalone jest od centrum Sztokholmu o ok. 100 km. Z lotniska do Sztokholmu można dostać się na dwa sposoby: autobusem miejskim docieramy do stacji Nykoping, skąd dalej pociągiem jedziemy do Sztokholmu lub bezpośrednio dojedziemy do Sztokholmu autobusem Flygbussarna. Czas podróży oraz ceny są zbliżone, więc wybieramy opcję z bezpośrednim autobusem. Rozkład jazdy autobusów Flygbussarna jest dostosowany do przylotów oraz odlotów, czas podróż między lotniskiem a Sztokholmem wynosi 80 minut. Za przejazd w dwie strony płacimy 278 SEK (132 PLN – na tyle wycenił bilety nasz bank ) od osoby – niestety w Skandynawii bardzo często transfer z lotniska jest droższy niż sam bilet na samolot. Transfer z lotniska: 278 SEK (132 PLN) od osoby Nocleg W Sztokholmie spędzamy tylko jedną noc. Korzystając z kodu rabatowego, który otrzymujemy przy rejestracji (po poleceniu od znajomego) oraz ówczesnej promocji nocleg zarezerwowaliśmy w serwisie TravelPony – doba w 4* hotelu ze śniadaniem w dzielnicy Sodermalm kosztowała nas ok. 170 PLN. Hotel w Sztokholmie: 170 PLN za dobę Noclegi w Szwecji są drogie, nawet w hostelach. Żeby obniżyć koszt naszego wyjazdu można skorzystać z Couchsurfingu lub poszukać dobrej oferty na Airbnb (gdzie przy pierwszej rezerwacji też możemy otrzymać kod rabatowy). Transport po mieście Sztokholm jest tak pięknym i przyjaznym miastem, że najlepiej zwiedzać je na piechotę. Jeśli jednak planujemy dużo poruszać się po mieście, korzystać ze statków lub zobaczyć wspaniałe stacje metra, to musimy zaopatrzyć się w bilety. Dla turystów najlepsze są dwie opcje: bilet czasowy strefowy lub tzw. travelka (karta na 24 lub 72 godziny). Sztokholm podzielony jest na trzy strefy: A, B oraz C. Ceny biletów jednorazowych strefowych: 1 strefa: 36 SEK 2 strefy: 54 SEK 3 strefy: 72 SEK Bilet na jedną lub dwie strefy ważny jest 75 minut od skasowania, bilet na trzy strefy ważny jest dwie godziny od momentu skasowania. Możemy wykupić również travelcard na dłuższy czas: 24-godzinna karta: 115 SEK 72-godzinna karta: 230 SEK Karta jest ważna od momentu skasowania. My zdecydowaliśmy się na zakup jednostrefowego biletu, który umożliwił nam przepłynięcie statkiem z Djurgården na Gamla Stan i dalej podróż metrem (zwiedzaliśmy stacje na niebieskiej linii metra). Gdzie zjeść w Sztokholmie Jeśli planujemy stołować się na mieście, to warto rozglądać się za lunch menu - w określonych godzinach (najczęściej 12-16) obiad zjemy za mniej niż 100 SEK. Najtańsze posiłki znajdziemy w coraz bardziej popularnych w Szwecji food truckach, budkach z jedzeniem (tajskie, greckie, hot dogi, burgery itd.) oraz fast foodach typu McDonald’s. My szukaliśmy czegoś bardziej szwedzkiego i zdecydowaliśmy na wizytę w Nystekt Stromming przy stacji metra Slussen – za solidną porcję smażonych śledzi, puree z ziemniaków oraz surówek zapłaciliśmy 75 SEK od osoby. Dużą popularnością cieszą się również tutejsze burgery rybne. W supermarketach (ICA, coop) możemy skomponować dania na zimno – do wyboru mamy makaron, ryż, warzywa, sałaty, mięso oraz ryby, płacimy 11,90 SEK za 100 gramów. Bardzo szwedzkim zwyczajem (nazywanym tutaj fika) jest przynajmniej raz dziennie napić się kawy i zjeść ciastko – Szwedzi słyną z pysznych słodkich wypieków. Można je kupić w piekarniach, ciastkarniach, jak również i marketach (np. w promocji trzy ciastka za 20 SEK). Przykładowe ceny: Kawa: 20-35 SEK Lody (gałka): 25 SEK Lody włoskie 25-30 SEK Hot dog: 30 SEK Hamburger/Cheeseburger w McDonald’s: 10 SEK Butelka wody: 0,5 l za 10 SEK, 1,5 l za 15 SEK (w promocji) Posiłki w budkach: 40 – 75 SEK Piwo w barze: 30 – 73 SEK (w zależności od mocy oraz wielkości) W Szwecji niemal wszędzie zapłacimy kartą płatniczą – nawet za toaletę (10 SEK). Atrakcje Choć w planie mieliśmy wizytę w dwóch muzeach, to piękna pogoda oraz inne imprezy na mieście sprawiły, że zrezygnowaliśmy z naszego pierwotnego pomysłu i spędzaliśmy czas jak na Szwedów przystało, czyli głównie na świeżym powietrzu. W samym Sztokholmie znajduje się kilkadziesiąt muzeów, wstęp do znacznej większości jest płatny (średnio 100 – 130 SEK). Jeśli planujecie intensywne zwiedzanie muzeów, to warto zastanowić się nad zakupem Stockholm Card, dzięki której bezpłatnie odwiedzimy ponad 75 muzeów, dodatkowo możemy też korzystać do woli z transportu miejskiego. 48-godzinna Stockholm Card kosztuje 765 SEK od osoby, 72-godzinna karta kosztuje 895 SEK. Podsumowanie Nie korzystając z muzeów ani restauracji (wybraliśmy uliczne bary), poruszając się głównie na piechotę przez dwa dni wydaliśmy dla dwóch osób w sumie 250 PLN. Doliczając koszty biletów lotniczych, transferu z/na lotnisko oraz noclegu wyszło nam 420 PLN od osoby za dwudniowy wypad do Sztokholmu. Przeczytaj równieżRowerowy Potop w SzwecjiSzwecja w 1 dzień. Nyköping oraz OxelösundKarlskrona w jeden dzieńRejs promem do Szwecji Post Weekend w Sztokholmie. Ile to kosztuje? pojawił się poraz pierwszy w Wszędobylscy.

Your home in Lisbon: Jardim de Santos Hostel

Picking the Pictures

Your home in Lisbon: Jardim de Santos Hostel

Lisbon definitely has a vibrant hostel scene. Better for us – the hostels have to compete hard to catch the traveler’s attention. They have to play it better than everyone else. After a brief research, I thought I will give Jardim de Santos Hostel a shot. I spent four nights there and never looked back. Since the very first night I’ve known I’d recommend this place to anyone without blinking an eye.As you might guess, I stayed at many hostels during my travels. I always stay at hostels. So, I never thought I might still fell in love with one. Or even let one surprise me. Well, then I went to Lisbon and stayed at a place that checked all the boxes.LocationJardim de Santos Hostel is located just several minutes walk from Cais do Sodre bus and train station. A calm, relaxed neighbourhood by the Tagus river is situated in a walking distance from Lisbon’s most famous districts such as Alfama or Baixa. What more would you need? Public transportation? You have tram stop, bus stop, and a metro station just five minutes from your doorstep. Inside the hostelThe hostel is hidden inside an old building that certainly remembers Lisbon’s greater and more festive days. The rooms are spacious are tastefully decorated. You can choose between a double room, a twin room, and dorms of different size. All of them are furnished with comfy bunk beds and personal lockers, where you can lock up all your valuables and treasures. Thanks to enormous windows the rooms are really bright. Besides, the hostel has a nicely designed living room where you can use computers, watch TV, read or just hangout. It’s a perfect place to work. I’ve translated a pile of files in there. Trust me on that one. The internet is really smooth, which is a crucial thing for me as a freelancer. I had many dark moments when traveling simply because of the shady internet making me unable to communicate with my clients. Good news is that this certainly won’t happen to you in Jardim de Santos. Last but not least, there is a fully equipped kitchen, where you can cook anytime you get hungry and get your complimentary breakfast in the mornings. I was actually surprised by how rich the breakfast was. Most of the hostels I stayed at would give you a packed croissant and a terrible instant coffee. Or perhaps they wouldn’t give you anything. Jardim de Santos will feed you with cereals and sandwiches. The coffee is actually good. There are three different types of tea accessible 24/7. A kitchen has a balcony aka a place for smokers, so don't worry if you are one. No need to climb the stairs up and down to have a cigarette.Don’t worry about bed sheets or towels either. You can be sure everything will be neat and clean. Long story short, this is what I call a space like home. The DesignOne of the founders of the place is a designer. A visitor actually feels it at the first sight. The hostel is furnished and decorated with an exceptionally good taste, which truly suits the stylish, old interior. The hostel used to host art exhibitions in the past and, as one of the team members told me, it’s open to host similar events in the future if only the opportunity arises. A person with an eye for detail will certainly be pleased with the way the things in the hostel are arranged. Here are some photos to give you a picture. The StaffI’ve spent four nights in the hostel, so I had a chance to meet most of the staff, if not everyone. I’m thankful to each and every team member, and happy to say that Jardim de Santos people were extremely helpful. I never remember directions to anywhere and I’d like to publicly thank all of you guys for repeating them dozen times. I only got seriously lost once. It’d probably happen more without your assistance. OK, let’s stop kidding. The reception is open 24/7, so even a very late check in is fine. The staff is always smiling and ready to help you to organize your time the best way possible. Thanks to their efforts, the hostel feels like home. You guys, you make Lisbon a friendlier, better place for visitors!ActivitiesI visited Lisbon during a very calm period. It’s already very sunny, warm and pleasant, but the season hasn’t really kicked off yet. What does it mean for a hostel? Many bunks were empty, still waiting for the travelers to come. I kind of loved that, because I had more space for myself, but there is one thing that comes when the summer season arrives. Activities! The hostel organizes culinary nights, excursions to exhibitions and cultural events. I haven’t had an opportunity to try it out myself, but it sounds like fun to me and it might be one more reason to try out this hostel, not all the other ones. Jardim de Santos Hostel feels like home. I know that if I ever need to crash somewhere in Lisbon for a night or two, I will come back. And I don’t say that too often.For more information check out the hostel’s website, and perhaps give them a like on Facebook. Jardim de Santos Hostel generously offered my mom and me a free stay. As always, all opinions are my very own.

Ceny w Kopenhadze, czyli ile wydasz jadąc do Danii

idziemy dalej

Ceny w Kopenhadze, czyli ile wydasz jadąc do Danii

Zamek w Malborku

Podróże MM

Zamek w Malborku

© Mateusz IwańczukZamek w Malborku to arcydzieło architektury obronnej późnego średniowiecza. Jest to największy gotycki zespół zamkowy na świecie. Obejmuje on swym obszarem teren 21 ha. W drugiej połowie XIII wieku bracia rycerskiego zakonu krzyżackiego wybrali niewielkie wzgórze nad Nogatem na swą siedzibę. Mimo licznych zniszczeń i upływu siedmiu stuleci, wciąż ceglana twierdza góruje nad rzeką Nogat. Wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy do Malborka, coby do średniowiecza się cofnąć i cudo obejrzeć co Krzyżacy wznieśli. Zapraszam na krótką lekcję historii przy okazji zwiedzania gotyckiej twierdzy.© Mateusz Iwańczuk© Mateusz IwańczukKrzyżacy - każdy chyba widział film Aleksandra Forda z 1960 roku. Stawiam tezę opartą na ekranizacji, gdyż nie odważę się zapytać, kto przeczytał od deski do deski powieść Henryka Sienkiewicza :) Zakon krzyżacki kojarzony jest z gromadą niemiłych panów w srebrnych zbrojach i długich białych płaszczach. Chyba nie bardzo się z nimi lubiliśmy, w końcu biliśmy się z nimi na polach pod Grunwaldem. No ale zaraz...skoro Polacy z Krzyżakami się tłukli, to co ich zamek robił w naszym Malborku? Spieszę z wyjaśnieniem...W 1226 roku książę Konrad I Mazowiecki zaprosił do Królestwa Polskiego braci zakonu nadając im w dzierżawę ziemię chełmińską oraz michałowską. Krzyżacy mieli bowiem chronić tereny Mazowsza przed najazdami Prusów, zamieszkujących tereny dzisiejszych Mazur i obwodu Kaliningradzkiego. Byli oni poganami, zatem zakon razem z Polską dążyli do chrystianizacji tego ludu i włączenia go do wspólnoty kościoła pod zwierzchnictwem papieża. Krzyżacy niestety zaczęli się u nas panoszyć łamiąc ustanowione prawo, co doprowadziło do wieloletnich konfliktów między państwem polskim a zakonem. Rycerze Domu Niemieckiego przybyli do nas chętnie, lecz tak się rozgościli, że problem był potem by ich usunąć. © Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz IwańczukMalbork budowany był etapami od XIII wieku. Od 1280 roku zamek był jedną z twierdz komturskich. W 1309 roku  został siedzibą wielkich mistrzów Zakonu. Po 40-letnim okresie rozbudowy uzyskał formę trójdzielnego założenia obronnego z wyraźnie  wyodrębnionym Zamkiem Wysokim (klasztor), Zamkiem Średnim (siedziba wielkiego mistrza) oraz Zamkiem Niskim, zwanym Przedzamczem i stanowiącym zaplecze gospodarcze. W roku 1457 zamek przeszedł w posiadanie króla Kazimierza Jagiellończyka. Od tego momentu twierdza była rezydencją władców polskich. Od czasu pierwszego zaboru (1772 rok) zamek wraz z Malborkiem znajdował się w granicach Prus. Służył wtedy jako koszary i magazyny. Twierdza krzyżacka wróciła w posiadanie Polaków dopiero w 1945 roku, po II wojnie światowej. Zamek wzniesiono z ruin, a w 1997 roku wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO. © Mateusz IwańczukWejście na zamek © Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz IwańczukKapitularz widoczny na poniższym zdjęciu to najważniejsze pomieszczenie wspólnoty zakonnej. To tutaj zapadały najważniejsze decyzje w sprawach polityki państwa krzyżackiego. Również w tym pomieszczeniu wybierano wielkich mistrzów Zakonu. Dawniej, podobnie jak dziś, Sala Kapitulna była pusta. Pod ścianami znajdowały się siedziska dla zgromadzonych. W polach tarczowych między oknami uwieczniono malowidłami ściennymi słynnych mistrzów, a także postacie z Biblii. Niestety pomieszczenie jest rekonstrukcją, której elementy przeważnie pochodzą z II poł. XIX wieku. W podłodze dostrzec można otwory centralnego ogrzewania sali gorącym powietrzem, dostarczanym kanałami ściennymi z pieca obsługiwanego z celi Witold piętro niżej. Kapitularz © Mateusz Iwańczuk© Mateusz IwańczukZespół pomieszczeń skarbnika zakonnego z przedsionkiem, pokojem mieszkalnym, skarbcem i pomieszczeniem służbowym, usytuowany jest na głównym piętrze skrzydła zachodniego Zamku Wysokiego. Znajdują się tu także pomieszczenia komtura domowego (zakonnika odpowiedzialnego za administrację i zaopatrzenie) a także zespół pokoi kuchmistrza i piwnicznego. Obecne wnętrza to rekonstrukcje pochodzące z końca XIX wieku. Komnaty dostojników © Martyna StosikSrebrna komnata skarbnika © Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk© Mateusz IwańczukZ krużganku zachodniego długi, założony ukośnie ganek wiedzie do wieży Gdanisko. Pełniła ona funkcję głównej toalety zamkowej, a także punktu obrony w czasie oblężenia. Gdanisko znajduje się na arkadach, aby wszelkie nieczystości spadały prosto do wody przepływającej kilkanaście/kilkadziesiąt metrów niżej. Można wejść do punktu sanitarnego i spojrzeć w dziurę w "desce" - w głowie się może zakręcić :) Droga w dół daleka...Na wieży Gdanisko przechowywano broń i żywność na wypadek, gdyby wróg zdobył główną część zamku. Był to zatem świetny punkt strategiczny.© Mateusz IwańczukWidok z wieży Gdanisko © Mateusz IwańczukWystawa Święci Orędownicy znajduje się w dawnych sypialniach klasztornych na Zamku Wysokim. Jest to ekspozycja stała, prezentująca zbiory sztuki i rzeźby gotyckiej. Epoka średniowiecza to kult religii, stąd też większość dzieł kultury z tego okresu poświęcona jest właśnie chrześcijaństwu z Maryją i Chrystusem na czele. Koneserzy sztuki niewątpliwie zainteresują się trzema salami, zwanymi dormitoriami, gdzie wystawiono cenne eksponaty.© Mateusz Iwańczuk© Mateusz IwańczukTryptyk koronacji Najświętszej Maryi Panny (1504 r.) © Mateusz IwańczukKwatera ołtarzowa ze sceną Sacra Conversazione (1496 r.) / Kwatera ołtarzowa ze sceną Ukrzyżowania (pocz. XVI wieku)   © Mateusz IwańczukRefektarz konwentu to jadalnia pokryta prostym sklepieniem krzyżowo-żebrowym wspartym na siedmiu filarach. Konwent malborski zbierał się na posiłek dwa razy w ciągu dnia zgodnie z zapisem Reguł Zakonu Najświętszej Maryi Panny. Krzyżacy zasiadali do stołów przed południem na śniadanie i wieczorem na wieczerzę. Refektarz konwentu © Mateusz IwańczukSala dwukominowa to pomieszczenie, gdzie znajduje się wystawa Przemiany architektoniczne Zamku Malborskiego, prezentująca historię odbudowy i konserwacji murów i wnętrz. Sala swą nazwę zawdzięcza dwóm dużym kominowym okapom wmurowanym w ścianę. Paleniska znajdują się w kuchni piętro niżej.Sala dwukominowa © Mateusz IwańczukSala Narożna - wystawa witrażu. Niewątpliwie w epoce średniowiecza w tym pomieszczeniu znajdował się spichlerz, lub inny magazyn żywności. Dziś można obejrzeć tu wystawę witraży. Ekspozycja prezentuje również warsztat witrażowniczy. Odwiedzający mogą zobaczyć narzędzia i poznać proces powstawania barwnego oszklenia od etapu projektu po wycinanie, wypalanie i montowanie w ołowiu. Przedstawione witraże to dzieła Johanna Baptisty Haselbergera z Lipska. Pochodzą one z XIX wieku i z zamkiem nie mają za wiele wspólnego. Rekonstrukcje witraży krzyżackiej twierdzy można jednak oglądać w oknach Zamku Wysokiego. Te pochodzące z Sali Narożnej to jedynie eksponaty Muzeum Zamkowego. © Mateusz Iwańczuk© Mateusz IwańczukMłyn choć lekko odizolowany od zamku, sprawował bardzo ważną funkcję w kontekście samowystarczalności krzyżackiej twierdzy. Gwarantował nieustanną produkcję nawet w czasie długotrwałego oblężenia. Obecny młyn to - jak łatwo się domyślić - rekonstrukcja.Młyn © Mateusz IwańczukTaras południowy jest najlepiej nasłonecznionym miejscem na zamku, zatem nie dziwi fakt, iż w średniowieczu znajdował się tu ogród Wielkiego Mistrza. Rosły tu warzywa, znajdowały się sady, niewielkie stawy oraz winnice. Ogród różany © Mateusz IwańczukNiestety nie dane nam było obejrzeć całego zamku ze względu na trwające w nim obecnie prace remontowe (wiosna 2015). Stąd też mocno obniżona cena biletów.Wrażenia? Niewątpliwie ogrom budowli jest imponujący. Do tego wartość historyczna tego obiektu, mimo, że jest rekonstrukcją, jest niezwykle wysoka. Wnętrza nie są żadnym zaskoczeniem - surowy gotyk ceglany z nierzucającymi się w oczy malowidłami ściennymi sprawiają wrażenie autentycznej pustki, jaka panowała tu również w średniowieczu.My interesujemy się historią, więc ta wycieczka była dla nas formą atrakcyjnego spaceru. Ludzi, których dogłębna penetracja przeszłości polskiego średniowiecza niezbyt kręci, raczej forteca od środka nie zainteresuje. Na zwiedzanie komnat i korytarzy trzeba poświęcić około 3-4 godzin. Odradzam odwiedziny zamku w weekendy i wakacje. My byliśmy w Malborku z rana w dzień roboczy (czwartek) i mimo to ludzi było sporo.GODZINY OTWARCIAsezon letni (25.04 - 30.09) - od 9.00 do 19.00* w godzinach 17.45-18.30 można nabyć bilety w obniżonej ceniesezon zimowy (01.10 - 24.04) - od 10.00 do 15.00* w godzinach 13.15-14.00 można nabyć bilety w obniżonej cenieW poniedziałki istnieje możliwość bezpłatnego (z wyłączeniem opłaty przewodnickiej) zwiedzania terenów Zamku Średniego, dziedzińca Zamku Wysokiego, Gdaniska, tarasu zachodniego, ogrodu Wielkiego Mistrza, fosy i przedmurza (01.05-30.09). Wystawy są nieczynne.CENNIKsezon letni 25.04-30.09Typ biletuPełna cenaObniżona cena17:45-18:30Bilet normalny35,00 PLN29,50 PLNBilet ulgowy25,00 PLN19 PLN  sezon zimowy 01.10-24.04Typ biletuPełna cenaObniżona cena17:45-18:30Bilet normalny29,50 PLN19 PLNBilet ulgowy20,50 PLN14 PLNOpłata za przewodnika lub audioprzewodnik jest wliczona w cenę biletu. Cennik ważny w dniu 23 maja 2015 r.© Mateusz Iwańczuk© Mateusz Iwańczuk

Praga

Wandzia w podróży

Praga

Nie tylko Noma

idziemy dalej

Nie tylko Noma

Lot balonem nad Kapadocją: czyli o spełnianiu marzeń i skałach Kapadocji

Rodzynki Sułtańskie

Lot balonem nad Kapadocją: czyli o spełnianiu marzeń i skałach Kapadocji

Językiem po mapie Rzeszowa, czyli kulinarne podróże po mieście

Biegun Wschodni

Językiem po mapie Rzeszowa, czyli kulinarne podróże po mieście

Dubrownik w centrum Warszawy

BAŁKANY WEDŁUG RUDEJ

Dubrownik w centrum Warszawy

Wszystko, co musisz wiedzieć o wynajęciu pokoju w Londynie

isawpictures

Wszystko, co musisz wiedzieć o wynajęciu pokoju w Londynie

10 atrakcji, które uwiodły mnie w Śląskim

Zależna w podróży

10 atrakcji, które uwiodły mnie w Śląskim

Kopenhaga – praktycznie o stolicy Danii

Podróżniczo

Kopenhaga – praktycznie o stolicy Danii

Kopenhaga to jedno z najbardziej kosmopolitycznych miast w Europie. Kolorowa, rowerowa, wielokulturowa – to trzy słowa, które przychodzą mi do głowy, gdy wspominam wyjazd do stolicy Danii. Decyzja o podróży należała do bardzo spontanicznych. Na stronie Ryanaira pojawiły się tanie bilety lotnicze do Kopenhagi. Poinformowałam o tym swoich fanów na Facebooku i odezwała się Natalia z bloga www.zapiskizeswiata.blogspot.com . Znałyśmy się wcześniej tylko z kilku wymienionych wiadomości. Natalia podpowiadała mi co warto zobaczyć w Walencji oraz gdzie nie należy chodzić (szczególnie wieczorami). Jej rady bardzo mi się przydało i chętnie skorzystałam z nich w czasie mojej podróży do Walencji. Tym razem Natalia napisała, że bardzo chętnie odwiedziłaby Kopenhagę. Od słowa do słowa i już miałyśmy zarezerwowane bilety lotnicze w terminie 4-6 maj. Decyzja zapadła – lecimy do Kopenhagi! Co warto wiedzieć o Kopenhadze? Kopenhaga położona jest na Zelandii – największej duńskiej wyspie, która ma 7,5 tys. km2. Zelandia jest najchętniej i najczęściej odwiedzaną wyspą całego kraju. Kopenhaga jest stolicą Danii od 600 lat, a już 400 lat temu urosła do rangi ośrodka kulturalnego i cywilizacyjnego. Obecnie, pod względem jakości życia kulturalnego, miasto jest porównywane do Amsterdamu czy Barcelony. Warto wiedzieć, że nocne życie w Kopenhadze nie ma końca. Liczba restauracji na osobę należy tu do najwyższych na świecie, mnóstwo jest także klubów nocnych. Duńczycy mają bardzo liberalne podejście do spożywania alkoholu, w szczególności lokalnego piwa. Stolica Danii jest uważa za bardzo bezpieczną przez całą dobę. Jak dojechać do Kopenhagi? Do Kopenhagi można dostać się tanią linią lotniczą Ryanair, która oferuje przeloty z lotniska w Warszawie/Modlinie. Bilety można kupić w bardzo atrakcyjnych cenach – nasze kosztowały 19 zł w jedną stronę! Podróż nie obyła się bez przygód. Z Natalią poznałyśmy się na Dworcu Centralnym, z którego pojechałyśmy pociągiem do Modlina. Tam miał na nas czekać autobus, który dowozi podróżnych z dworca na lotnisko. Niestety pociąg spóźnił się 5 minut i autobus już na nas nie czekał. Było po 21, a następny miał odjechać dopiero za 40 minut. Wśród osób oczekujących na autobus zaczęła się panika. Grupa czteroosobowa wzięła jedyną taksówkę, reszta w nadziei czekała na cud. Nasz cud (autobus) przyjechał 5 minut później. Niestety był to ten autobus, który miał odjechać dopiero o 21:50. Po rozmowie z kierowcą udało się go przekonać, aby zabrał całą kilkunastoosobową grupę na lotnisko. Dojechałyśmy szczęśliwie do pierwszego celu naszej podróży. Komunikacja miejska po Kopenhadze Kopenhaga ma dobrze rozbudowaną sieć komunikacji. Mimo, że są tylko dwie linie metra, to istnieje mnóstwo linii autobusowych oraz kolejka naziemna. Z lotniska do centrum można dostać się metrem lub autobusem. Metro to szybsze i dużo lepsze rozwiązanie. Jednak my zdecydowałyśmy się na autobus, ponieważ jechał bezpośrednio do miejsca naszego zakwaterowania. Problem zaczął się, gdy na lotnisku musiałyśmy kupić bilety. W automacie należało wybrać stację docelową, ale naszej tam nie było. Zresztą okazało się, że każda z nas w swoich notatkach ma inną stację docelową :). Z pomocą przyszedł pewnie chłopak, który leciał tym samym samolotem, ale jechał do innej miejscowości. Okazało się, że automat jest tylko na metro i kolejkę, a bilety autobusowe kupuje się u kierowcy. Za dwa bilety zapłaciłyśmy 72 korony duńskie (ok. 36 zł). I tak w środku nocy dotarłyśmy do naszego miejsca zakwaterowania. Kopenhaga posiada 4 strefy, a ceny biletów zależą od tego na ile stref należy kupić bilet: Copenhagen Card – to wersja zdecydowanie all inclusive. Kartę wykupuję się na określony czas, a w jej cenie jest wejście do 74 muzeów, darmowe przejazdy komunikacją miejską oraz zniżki w określonych restauracjach: – 24-godzinna karta dla osoby dorosłej = 359 DKK, dla dziecka poniżej 10 roku życia = 189 DKK – 48-godzinna karta dla osoby dorosłej = 499 DKK, dla dziecka poniżej 10 roku życia = 249 DKK – 72-godzinna karta dla osoby dorosłej = 589 DKK, dla dziecka poniżej 10 roku życia = 299 DKK – 120-godzinna karta dla osoby dorosłej = 799 DKK, dla dziecka poniżej 10 roku życia = 399 DKK 24-godzinny bilet na wszystkie strefy i wszystkie środki lokomocji (włączając w to podróże do pobliskiego miasta Roskilde, Elsinore i innych części północnej Zelandii) to wydatek 130 DKK dla osoby dorosłej i 65 DKK dla dzieci poniżej 16-stego roku życia. 24-godzinny bilet City Pass na wszystkie strefy i wszystkie środki lokomocji po Kopenhadze to wydatek 80 DKK dla osoby dorosłej i 40 DKK dla dzieci poniżej 16-tego roku życia. 72-godzinny bilet City Pass na wszystkie strefy i wszystkie środki lokomocji po Kopenhadze to wydatek 200 DKK dla osoby dorosłej i 100 DKK dla dzieci poniżej 16-tego roku życia. można także kupić pojedynczy bilet. W zależności od ilości stref, cena biletu waha się pomiędzy 24 a 108 DKK. Kopenhaga rowerem? W Danii praktycznie każdy posiada rower. W Kopenhadze są po prostu wszędzie… mnóstwo ich na rowerowych parkingach, na ulicach, chodnikach, pozostawionych przy domach. Większość stoi niezabezpieczonych i nikt się tym nie przejmuje, ponieważ rower ma tu każdy. Wyposażone w koszyki i tylne siodełka służą jako wygodny środek komunikacji, którym w łatwy i szybki sposób można przewieźć zakupy lub dziecko w specjalnym foteliku lub przyczepce (wózku). Miasto zadbało o wygodę i bezpieczeństwo użytkowników jednośladów, tworząc ścieżki rowerowe. Na ulicach wyznaczone zostały osobne pasy ruchu dla rowerów, a na większych skrzyżowaniach namalowane zostały specjalne niebieskie pasy, które mają ułatwić przejechanie skrzyżowania. Rower to doskonały środek lokomocji po Kopenhadze. Dostępne są tu darmowe rowery miejskie, rowerowe taksówki (riksze) lub wypożyczalnie rowerów. Korzystanie z roweru miejskiego jest proste – wystarczy odnaleźć jeden z 125 parkingów rowerowych, wrzucić 20 duńskich koron i odpiąć rower! Moneta jest zwracana w momencie powrotu z rowerowej wycieczki. Rowery miejskie dostępne są od połowy kwietnia do końca listopada. Jednak warto pamiętać, że rowerem miejskim można poruszać się tylko w wyznaczonej strefie w centrum miasta, w przeciwnym razie policja można wlepić mandat. Szczegółowe informacje o rowerach miejskich dostępne są na stronie www.gobike.com Z ciekawostek, Kopenhaga w maju 2007 roku otrzymała miano pierwszego „rowerowego miasta” na świecie, nadanego przez Międzynarodową Unię Kolarską. A oto moja rowerowa galeria:

Nie podobało mi się w Kapadocji

Rodzynki Sułtańskie

Nie podobało mi się w Kapadocji

Waranasi - najwspanialsze miasto Indii

PODRÓŻE DZIEWCZYNY SPŁUKANEJ

Waranasi - najwspanialsze miasto Indii

Waranasi to wbrew wszelkiej logice moje ulubione miasto w Indiach. Czemu wbrew wszelkiej logice? A no dlatego, że nie lubię brudu, nieprzyjemnych zapachów, tłumów ludzi żebrzących, miejsc pełnych turystów. Waranasi zaś reprezentuje to wszystko w wyjątkowo nasilonej formie. Ale reprezentuje też tę część kultury Indii, do której niewielu z nas ma dostęp. I to jest po prostu magiczne. Przed przyjazdem do najświętszego miasta Indii postanowiłam dobrze przygotować się psychicznie. W końcu skoro ciężko przyszło mi zderzenie z « zwykłą » indyjską rzeczywistością, mimo czytania na ten temat wiele, co czeka mnie w mieście słynnym nie tylko z powodu religijnym obrządków, ale ponoć wyjątkowo namolnych żebraków ? Tymczasem…czułam się nagabywana w znacznie mniejszym stopniu, niż gdziekolwiek indziej. Może to kwestia faktu, iż żebrzący w Waranasi zdają się dostawać datki znacznie częściej ? Zarówno od turystów, jak i Indusów. Więc nie są aż tak zdesperowani, by biec za tobą przez pół miasta ? Nie wiem. W każdym razie, ja czułam się w miarę swobodnie. Znaleźliśmy naprawdę super pensjonat : bezpośrednio przy gathach, z dość tanią restauracją na dachu (i pysznym jedzeniem !), z wifi, działającym prysznicem, wygodnym łóżkiem. Najtańszy pokój kosztował 500 rupii (ok.30zł) i właśnie na niego się zdecydowaliśmy. Po czym postanowiliśmy zostać na kilka nocy. Hostel nazywa się Sita Guesthouse i szczerze go polecam. Zwłaszcza po dość nieprzyjemnej sytuacji w innym miejscu. Chłopak pracujący na recepcji powiedział, że pokój kosztuje 500 rupii za noc. Miejsce wyglądało fajnie, więc postanowiliśmy zostać. Wtedy przybiegł drugi chłopak, ponoć też pracujący w tym hotelu, szepnął coś pierwszemu na ucho i oznajmił : 1500 rupii. Natychmiast wybuchnnęłam śmiechem, pytając :-Oh, rozumiem. Nagła zmiana ceny specjalnie dla nas ?-Tak. Bo jesteście turystami. – niby wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że dla turystów ceny są zawyżane, ale jeszcze nikt nigdy nie powiedział mi tego tak bezczelnie, prosto w twarz.-Cóż, turyści mówią nie i wychodzą.-Nie wychodzicie, bo macie pieniądze. –oznajmił chłopak stanowczo.W tym momencie rozbawienie zamieniło się w najzwyklejszą wściekłość. -Słucham ?!-Jesteście turystami, więc macie dużo pieniędzy. Nie wychodzicie. Wy płacicie 1500 rupii. –takiego cwaniactwa jak na twarzy tego młodego d*pka nie widziałam od wieków. Stanął w drzwiach, co chyba miało symbolizować, iż zostajemy. Uśmiechnęłam się tylko szeroko, mówiąc :-Wiesz co ? Pi*prz się. Do Widzenia! – i wyszłam, odsuwając go nieco na bok, a za mną wyszedł równie wnerwiony Anthony. Później było mi głupio, że użyłam takich, a nie innych słów. No ale co się stało, to się nie odstanie. Zaraz mi ktoś napisze, że brak mi kultury, zrozumienia dla biedy i cholera wie czego jeszcze, ale ja wyczerpałam już swoje limity tolerancji dla niektórych zachowań. Nie uznaję biedy za wymówkę dla oszustw, bezczelności, cwaniactwa. I przyznaję, że w pewnych sytuacjach w Indiach puszczają mi nerwy i sama staję się tak bezczelna, jak nie sądziłam, że mogę być, biorąc pod uwagę jak długo sama pracowałam w usługach. Później chłopak biegł za nami obniżając cenę wielokrotnie, aż zszedł do pierwotnych 500. Antek chciał się zgodził, ale dla mnie nie wchodziło to w grę. Mimo zmęczenia postanowiłam poszukac miejsca, gdzie mogę zaufać obsłudze. W Sita Guesthouse od razu usłyszeliśmy właściwą cenę, a obsługa była przemiła. Mogliśmy żartować, dopytywać i rozmawiać o wszystkim. To też był jednym z czynników, który zachęcił nas do przedłużenia pobytu. (Niestety, nie zapamiętałam nazwy pierwszego miejsca.) Spędziliśmy przemiły czas, włócząc się między (trochę prześmiardłymi, ale i tak niesamowicie ciekawymi) uliczkami, obserwując życie nad Gangesem, ciesząc się kilkudniową przerwą od ciągłego przemieszczania. Pokręciliśmy się trochę po Smasan Ghat –miejscu, w którym pali się zwłoki. Mimo wszystkiego co czytałam o tym, że turyście są tam niemile widziani, nie spotkaliśmy się z jakąkolwiek niechęcią. Z niechęcią spotykali się za to ci, którzy wpadali na « genialny » pomysł robienia zdjęć. Niezmiernie mnie zastanawia, jakim trzeba być półgłówkiem, żeby wyciągać w pewnych sytuacjach aparat. Gdyby na pogrzebie kogoś dla mnie bliskiego, znalazłaby się tego typu osoba, chyba straciłaby zęby (a że nie mam w zwyczaju bić kogokolwiek, to jest to groźba wyjątkowa ;)). Pozostając w temacie zdjęć : dobrze zaopatrzyć się w drobne banknoty. Zarówno dla żebrzących, jak i braminów/ascetów/kapłanów. Za zdjęcia właśnie. Uniknięcie zostawienia czegokolwiek jest praktycznie niemożliwe. My zaopatrzyliśmy się w sporo banknotów wartości 10, 20 rupii (60gr, 1,20zł). Tylko raz spotkała nas niemiła sytuacja. Mianowicie zapytałam bramina, czy mogę zrobić mu zdjęcie. Po otrzymaniu odpowiedzi pozytywnej, a przed zrobieniem zdjęcia, wręczyłam mu 20 rupii. Kapłan kasę szybko schował, po czym wyciągnął dłoń i oznajmił z pełną stanowczością :-       - 100 rupii !-       - Słucham ?-       - 100 rupii !-       - Ale przecież dopiero co dałam 20 !-       - Zdjęcie 100 rupii !         - Ok. Wiesz co, zatrzymaj sobie pieniądze. Już nie chcę zdjęcia. Facet momentalnie zmienił zdanie. Problem w tym, że naprawdę już nie chciałam tego zdjęcia. Trochę przykre jest wrażenie, iż "świeci mężowie" uczynili swoim głównym zajęciem pozowanie do zdjęć za pieniądze od turystów. W pewnych miejscach jest ich całe mnóstwo, wyraźnie nastawionych wyłącznie na tego typu zarobek.Na szczęście sytuacja jak wyżej zdarzyła się tylko raz. W pozostałych przypadkach nie miało znaczenia ile pieniędzy zostawiam. Nikt nawet o nie nie pytał. Za drobną kwotę dostawałam nie tylko zdjęcie, ale też uśmiech oraz błogosławieństwo. I to było naprawde fajne uczucie. Życzliwe, bezinteresowne, ludzkie. Może dlatego tak dobrze wspominam Waranasi. A może dlatego, że po raz pierwszy mogliśmy podpatrzeć prawdziwe obrzędy religijne (no dobra, ja w przeciwieństwie do Antka miałam okazję podziwiać je również w Alleppey, ale to nie do końca to samo). Właśnie przypomniałam sobie moje zdziwienie, gdy chyba po raz pierwszy w Indiach ktoś zareagował na moją odmowę tak grzecznie, jak pewien młody chłopiec szukający klientów na rejs łódką ( i wrzeszczący w moim kierunku na odległość 200 metrów) :-       - Łódkę, Madam ?-       - Nie, dziękuję ! Może innym razem !-       - Nie ma problemu ! Miłego dnia, Madam !Komuś wyda się to głupotą, ale mi pomogło odzyskać wiarę w to, że istnieją jeszcze w Indiach dobrze wychowani nastolatkowie. ;) Spacer wzdłuż ghat, czy to wschodzie słońca, czy to późnym wieczorem, jest naprawdę przeżyciem magicznym. Słuchanie śpiewów, modlitw, rozmów. Podglądanie codziennych czynności takich jak pranie ubrań, kąpanie się, mycie trzody. Podziwianie wszystkich religijnych rytuałów...  Kurczę, lubię Waranasi. Po prostu. I gdybym miała w całym swoim życiu odwiedzić tylko jedno miejsce w Indiach, byłoby to właśnie Święte Miasto.            

Zwiedzanie Bukaresztu. Julek w chaotycznym amoku

JULEK W PODRÓŻY

Zwiedzanie Bukaresztu. Julek w chaotycznym amoku

Trzeba się dobrze rozglądać a można odkryć prawdziwe oblicze miasta Rozpoczynam zwiedzanie Bukaresztu, kolejnego kierunku mojego nowego projektu Jump for a weekend. Tak, zdecydowałem się w tym roku zrealizować kilka nowych destynacji oraz odświeżyć stare. Bukareszt jest połączeniem starego (wspomnienia z dzieciństwa) z nowym (po upadku komunizmu), ale bardzo mnie tam ciągnęło. Już wiosna w Bukareszcie Mam taką lampkę w głowie, która zapala się i wskazuje mi kierunki. Tak było też i tym razem. Już podczas lądowania w Bukareszcie czułem, że może być ciekawie. Przywitały mnie słońce i pola kwitnącego rzepaku. Wiosna na całego a w Polsce jeszcze dość zimno i mało zielono. Pola rzepaku dla mnie są symbolem ciepłych dni Z lotniska do centrum można dostać się taksówką, pociągiem, autobusem. Rekomenduję taksi za 25 lei (1,39 za kilometr) – szybko i bez przesiadek. Taksówkę zamawia się w automacie na lotnisku, a potem z paragonem na którym jest numer taksówki i estymację czasu oczekiwania grzecznie czekasz na zewnątrz terminala Pędzę rozklekotaną Dacią (symbol rumuńskiej techniki motoryzacyjnej). Brudna w środku, zniszczona, ale 100 km/h lekko wyciąga a mój kierowca jak w amoku przeskakuje z pasa na pas, regularnie omijając tych co zdecydowanie zbyt wolno jadą. Zdecydowanie polecam tanie taksówki Gorąco jak w tropikach, bez klimy, okna otwarte i strasznie furczy. Żeby nie było, kierowca spytał czy mi to przeszkadza. Jest bardzo zielono i kolorowo. Mijam łuk tryumfalny i prześliczne, stare wille (obecnie w wielu z nich siedziby swoje mają ambasady), parki i budynki muzeów. 22 minuty później jestem już pod hotelem VOLO w centrum miasta. Koszt przejazdu 28 lei (mniej niż 27 PLN) – dobra cena. Hotel jak hotel. Hotel Volo – jak na 3 gwiazdki całkiem niezły i dobre śniadania Wnętrza pamiętają czasy głębokiej komuny, dawno nie restaurowany, winda ciasna – działa, zapachy na korytarzu niczym ze starej stołówki. Pokój za to wielki i czysty – tyle mi wystarczy, bo w końcu będę tutaj tylko spał. Zresztą po Lwowie ciężko będzie mnie czymś zaskoczyć. Jest 1 maja 2015 roku, piękna, słoneczna pogoda, zatem od razu ruszam na pierwsze zwiedzanie Bukaresztu. Stare miasto Spacer zaczynam od Splaiul Independentei, który przecina kanał z wodą. Po prawej widzę olbrzymią budowlę Palatul Parlamentului (zostawiam go sobie na kolejne dni). Dziś moim celem jest Stare Miasto, którego granice wyznacza od północnego wschodu Plac Uniwersytecki, południowo-wschodniego Piata Uniriii a od zachodu po całej długości Calea Victoriei. Mapy są na każdym kroku więc nie sposób się zgubić Bez względu od której strony wejdziecie w obręb starego miasta, od razu na pierwszym planie zauważycie niekończącą się ilość restauracji, pubów, knajp na mniejszą i większą kieszeń. Stare Miasto Najlepszym sposobem na poznanie miasta jest najzwyklejsze szwendanie się ulicach, zaglądanie w zakamarki, bramy. Nie wyznaczanie sobie limitu czasowego tylko radowanie się chwilą w danym miejscu. Moje zwiedzanie Bukaresztu, i nie tylko takie właśnie jest. Mam się cieszyć i chłonąć atmosferę miejsca, czuć że żyję. Dlatego tak bardzo unikam wyjazdów zorganizowanych (wycieczek). Chłonąć atmosferę… Miasto odkrywa przede mną niesamowite tajemnice oraz prawdę o stolicy Rumunii. Przeżyła trzęsienie ziemi w 1977 roku, które pochłonęło setki istnień i niemal 35 tys. budynków mieszkalnych. Wstrząsy rozlały się na cały kraj a siła była odczuwalna także w Polsce. Na zniszczeniach skorzystał dyktator Nicolae Ceausescu, który pod pretekstem „naprawy” kraju wyburzał kolejne budowle i zabytki pod przyszłe komunistyczne gmachy, w tym wspomniany już Dom Ludu. Kamienice starego miasta prześcigają się w zdobieniach (niekiedy pozornych) Na szczęście sporo przetrwało i wśród gęsto usianych płytowych domów mieszkalnych, poukrywane są stare, piękne kamienice, bogato zdobione cerkwie, budynki uniwersytetu, zabytkowy szpital a wszystko z przełomu 17/18/19 wieku. Zwiedzając Bukareszt trzeba się mocno rozglądać Cała starówka to jeden wielki runway. Po pierwsze wspomniane już knajpy i kluby, po drugie wszystkie pełne, po trzecie ci co się nie załapali na miejscówki, krążą w poszukiwaniu wolnego miejsca. Panuje przeokropny ścisk, jakby całe miasto umówiło się na spotkanie akurat o jednej godzinie i jednym miejscu. Do późnych godzin nocnych jest pełno ludzi na mieście i w lokalach Ja na początek postanawiam coś zjeść i zachęcony namową przemiłej hostessy wbijam się do lokalu na najlepsze MICI w mieście. Czy aby na pewno najlepsze? Zobaczymy czy faktycznie takie fenomenalne jak zachwalają. Przy okazji zamawiam troszeczkę innych mięsiw i zimne piwo. Mój apetyt jak zwykle niepochamowany Początek zwiedzania Bukaresztu niezły, ale jak sami zauważycie totalnie z „czapy”. Po powrocie do hotelu przygotowuję bardzo dokładną rozpiskę tego co jutro jest moim absolutnym minimum. Artykuł Zwiedzanie Bukaresztu. Julek w chaotycznym amoku. pochodzi z serwisu Julek w podróży.

Capture Pro

Dobas

Capture Pro

Świdowiec. Relacja z wyprawy

Biegun Wschodni

Świdowiec. Relacja z wyprawy

Dobas

Rusza Newsletter

Jeśli masz ochotę być na bieżąco z nadchodzącymi wydarzeniami, spotkaniami, warsztatami, czy wyjazdami – najlepszy sposób aby trzymać rękę na pulsie to Newsletter Nie tylko pozwoli Wam to być na bieżąco ale również umożliwi dostęp do darmowych treści przeznaczonych tylko dla subskrybentów. Część poradników czy ebooków będzie dostępna tylko dla osób, które zapisały się na listę. W dzisiejszych czasach RSS traci trochę na popularności zaś facebook nie gwarantuje w żaden sposób, że dana informacja o, której chcecie być poinformowani do Was dotrze. Jeśli więc jesteście zainteresowani subskrybcją wystarczy wypełnić formularz poniżej, a następnie kliknąć na link aktywacyjny, który przyjdzie do Was mailem. Adres mailowy w żaden sposób nie będzie przekazywany nikomu innemu. Doskonale wiem jak uciążliwy jest spam – dlatego będę się starał aby wiadomości nie były wysyłane zbyt często i były krótkie i wartościowe. #mc_embed_signup{background:#fff; clear:left; font:14px Helvetica,Arial,sans-serif; } /* Add your own MailChimp form style overrides in your site stylesheet or in this style block. We recommend moving this block and the preceding CSS link to the HEAD of your HTML file. */ Zapisz się na newsletter Adres Email Imię Nazwisko The post Rusza Newsletter appeared first on Marcin Dobas.

Tani Lwów na każdą kieszeń. Kilka porad

JULEK W PODRÓŻY

Tani Lwów na każdą kieszeń. Kilka porad

Kolejna tablica do mojej kolekcji – tylko fotograficznej oczywiście Stosunkowo tani Lwów dla Polskiego turysty – to fakt bezapelacyjny. Po niedawnej wizycie w Tallinnie, zdecydowanie rekomenduję tańszy Lwów. Żeby nie nadszarpnąć budżetu podróżnika i korzystając z szalejącego kursu hrywny, można kilkudniowy wypad zorganizować względnie tanio. Wejście główne na lotnisko – szkoda, że ten terminal starego lotniska jest zamknięty Z Warszawy samolotem lecimy do Lwowa za około 300-400zł. Znajdź loty do Lwowa na portalu – Centerfly.pl lub autobusem za około 100zł. w dwie strony. Niestety różnica polega na tym, że z Warszawy samolotem, podróż trwa 40 minut a autobusem 12 godzin. Dlatego wybrałem samolot. Do Lwowa z Warszawy polecimy bezpośrednio LOT-em Z lotniska we Lwowie do centrum miasta dostaniemy się marszrutką (taki mini busik) za jedyne 3 hrywny (około 0,5 PLN) – tanio jak barszcz, aż grzech wydawać pieniądze na taksówkę. Wnętrze marszrutki – ciasna ale dojedzie wszędzie I przy okazji atrakcja. Warto przejechać się tym dziwnym tworem, który sam w sobie jest dla mnie atrakcją. Z lotniska do centrum jeździ linia 48 Hotele zaczynają się od kilkunastu złotych od low value hosteli (czystych, tanich i zadbanych) po takie jak ja wybrałem czyli elegancki apartament za 100 zł. za noc (ze śniadaniem), aż do tych najdroższych, luksusowych, których cen nawet nie sprawdzałem. Papierosy i alkohol bardzo tanie. W zasadzie nie powinienem o tym pisać, ale ze względu na ceny – wspomnę (paczka papierosów około 20 hrywien – 3,2 zł.) . Dobre lwowskie piwo z beczki Piwo w knajpie 20-25 hrywien za pół litra – około 3,2 zł., w sklepie połowa tej ceny – 10 hrywien. Pyszny chleb w piekarni 8 hrywien – 1,4 zł., zagryzany ze słoniną marynowaną w mocnych przyprawach, stał się hitem kulinarnym mojego wyjazdu. Kilogram takiej słoniny w sklepie to koszt 45 hrywien – 7,65 zł. Tania i smaczna sieciówka Tanie obiady zjemy w „Ukraińskich Smakach” – sieć barów serwujących smaczne ukraińskie obiady. Tutaj trzeba się liczyć z wydatkiem 30-40 hrywien – około 5-7 zł., za dwudaniowy obiad (barszcz + pierogi) – dania mięsne podbijają stawkę cenową nawet do 10 zł. Sałatkowy, ukraiński bar Bilety do zwiedzanych obiektów to średnio koszt 10-20 hrywien: wieża ratuszowa – WARTO wejść i podziwiać cudowny widok na panoramę całego miasta – za 10 hrywien Wieża ratuszowa Widok z wieży ratuszowej Cmentarz Łyczakowski – KONIECZNIE trzeba tutaj przyjechać – Groby Marii Konopnickiej czy Gabryeli  Zapolskiej – wejście 20 hrywien, dodatkowa opłata za aparat fotograficzny 10 hrywien Zasadniczo przy wejściu na cmentarz nikt biletów nie sprawdza, ale pamiętajmy, że jest to forma cegiełki na rzecz ratowania zabytkowych pomników. Swoją drogą powinni coś takiego symbolicznego i taniego wprowadzić np. na Powązkach w Warszawie. Tania komunikacja miejska – wszędzie w obrębie centrum dojedziemy tramwajem – bilet jednorazowy 1 hrywna czyli 0,16 PLN lub trolejbusem – cena za bilet zbliżona do tramwajowej. Tymi żółtymi autobusikami dojedziemy wszędzie Marszrutką dojedziemy wszędzie – koszt za przejazd 3 hrywny. Język – dla znającego cyrylicę spore ułatwienie w odczytywaniu nazw. Ci co pamiętają jeszcze język rosyjski (choć to nie ten język lokalnie jest używany) – jeszcze łatwiejsza komunikacja. Mieszanka polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego spokojnie wystarczy , aby wszędzie się dogadać – poza tym sporo mieszkańców Lwowa mówi po polsku. A jak komunikacja w w/w językach nie działa to zawsze pozostaje angielski lub język migowy. Mapę za darmo można pobrać już na lotnisku w biurze informacji turystycznej – mówią po polsku Artykuł Tani Lwów na każdą kieszeń. Kilka porad. pochodzi z serwisu Julek w podróży.

Gościnnie w Krakowie, gościnnie na blogu „Zależna w podróży”

Zależna w podróży

Gościnnie w Krakowie, gościnnie na blogu „Zależna w podróży”